czwartek, 19 sierpnia 2010

Frederic Malle - Musc Ravageur



Czyli mój kochany tygrys...

Ciężko mnie uwieść. Czasami, wąchając jakieś perfumy, myślałam 'to właśnie ten'. A potem bardzo szybko albo byłam znudzona, albo nowy 'ukochany' zaczynał mnie drażnić. Ale do Musc Ravageur moja miłość jest trwała. Zdarzają się krótkie flirty z innymi i równie poważny romans z Avignon'em, ale najczęściej to właśnie Piżmowy Niszczyciel otula moją szyję.

Jak się poznaliśmy?
Pierwszy raz się z nim zetknęłam, wąchając pustą fiolkę po MR. To tak jak zapach drugiej osoby w pomieszczeniu, w którym przed chwilą była. I od razu zapragnęłam go poznać. Niestety, zdobycie próbki było prawie niemożliwe. To znaczy było możliwe-ktoś wystawił 1ml zapachu na Allegro w jakiejś strasznej cenie, ale z takich aukcji raczej nie korzystam. Więc umówiłam się z Musc Ravageur'em na randkę w ciemno. Akurat na forum 'o perfumach' pojawiła się ciekawa oferta sprzedaży flakonu i postanowiłam 'rozebrać' go na 'wspólnych zakupach' :) I potem żałowałam, że nie zachowałam całości dla siebie :)
W kontakcie bezpośrednim 'Niszczyciel' nie tyle mnie zauroczył, co podstępnie uwiódł. I został ze mną do dziś.

Musc Ravageur rozpoczyna się dziwnie. Połączeniem nieco zatęchłej, bergamotki z cynamonem. Może nie brzmi to za dobrze,ale zapach jest ciemny, agresywny, niepowtarzalny i odrobinę fizjologiczny. Nie chodzi tu o odór którejś z wydzielin. Raczej oznaki życia-gorący strumień krwi, płynący pod wilgotną skórą. W tej fazie Ravageur jest jednocześnie piękny i drażniący. Miota się przy skórze, jak uwięziony tygrys pod kratami i nie pozwala spuścić się z oczu. Bo co będzie jak się uwolni?

Pierwsza faza zapachu jest najtrudniejsza. Nuty są intensywne, pozornie chaotyczne i niespokojne. Chwilami zapach wydaje się trochę kwaśny, potem bardziej słodki. Niby się uspakaja,ale jednak nie...I tak trzęsie się, wściekły z niezdecydowania.

I wtedy furia zmienia się w gniew. Dołączają ogniste goździki i mój Niszczyciel zaczyna zachowywać się coraz sensowniej. To znaczy nie spokojnie, ale przynajmniej konsekwentnie. Kwaśny bergamotowy posmak rozpływa się, pozostawiając żywe, ogniste goździki z ciepłym i słodkim cynamonem. W tle zaczynają budzić się nuty drzewne i lekko pobrzmiewa piżmo w duecie z ambrą. Ta faza trwa dość długo i jest chyba moją ulubioną. Zapach kojarzy mi się z wkurzonym tygrysem-miękkim i rudym jak cynamon, o goździkowych , ostrych pazurach. Niespokojnym , powarkującym i silnym. No i ma ogon :) Jedno psiknięcie w pokoju i już moja mama [wielbicielka zapachów świeżych i delikatnych]od drzwi narzeka ,że znowu jakimś śmierdzidłem się wypsikałam :)

Aż w końcu przychodzi pełna stabilizacja-pogodzenie się ze zniewoleniem na mojej skórze. Musc Ravageur przestaje drapać, podgryzać i wplątywać się we włosy. Kładzie się na drewnianej podłodze, na waniliowej poduszce i rozkosznie przeciąga. Dalej w oczach widać goździkowe, drapieżne iskierki, ale przymilny cynamon i leniwa wanilia dominują. Nuty drzewne czuć wyraźnie,ale pozostają nienarzucającym się tłem dla reszty kompozycji.

O tym zapachu Pana Malle można powiedzieć na pewno,że jest: wyjątkowy, głęboki i gorący. Na mnie również dosyć zmienny . Pierwsza faza sprawia wrażenie gęstej i wilgotnej. Druga prawie zupełnie suchej i palącej. Trzecia jest pięknie wyważona, lecz nie traci charakteru. Musc Ravageur pozostaje nieczysty i pobudzony. Cóż-'nieczystość' można interpretować dwojako. A słowo 'pobudzony' już w pewien sposób ukierunkowuje skojarzenia. Tyle, że obie definicje 'nieczystości' pasują do MR. Zapach przez swoją fizjologiczną nutkę [która czasami również poza pierwsza fazą gdzieś pobrzmiewa w tle] sprawia wrażenie bardzo cielesnego. Niepozbawionego zwierzęcości przez kwiatowe mydło czy cytrusową wodę kolońską.Zresztą Musc Ravageur kojarzy mi się również z ciemnym,ciepłym, dusznym pomieszczeniem.
Druga definicja 'nieczystości' odnosi się do charakteru zapachu. Goździki podnoszą temperaturę. Cynamon rozkosznie otula. Wanilia czyni skórę słodką. Kompozycja jest bardzo sensualna - odnosi się do instynktów, skojarzeń.

Jak już pisałam - uwielbiam ten zapach. Mimo że niektóre wymienione skojarzenia mogą bardziej straszyć, niż zachęcać, zapach ma w sobie nieodparty magnetyzm.
Opakowanie- klasyczny,walcowaty flakon. Ładny i dosyć wygodny.

Trwałość- na mnie bardzo dobra. Trzyma się cały dzień

Gdzie pasuje- na pewno nie na letni dzień. Nie pasuje również na eleganckie przyjęcia wymagające sukni wieczorowej.

Komu pasuje-unisex. Bardziej skłania się w 'męską stronę'.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: bargamotka, lawenda

nuta serca: goździki, cynamon

nuta bazy: drewno gwajakowe, drewno sandałowe, drewno cedrowe, wanilia, bób tonka, piżmo, ambra.


Ilustracje:
Z Deaviantart'a. Autorzy:
randis
MagicalViper
Bartsartny
stoffelchen
AlexGarner

dziewczynka w masce by Ray Caesar

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz