skip to main |
skip to sidebar
Serge Lutens - Santal de Mysore
Pierwsze akordy Santal de Mysiore mnie przytłaczają. . Spadają lawiną ciężkich, gęstych nut. Potem zalewają kleistą magmą oleistej cieczy. Zatykają płuca...A po chwili ten niszczycielski wulkan zmienia się w erupcję przyjemności, bo gdy 'nadmiar rozkoszy' odparuje zostają połamane drzewa z obnażonym słodkawym, drewnianym miąższem. Krwawiące żywicą, zakopane w szorstkim, gorzkawym pyle przypraw, z dymiącymi konarami. I w tym żałosnym obrazie widać moc zapachu. Siłę , która wycisnęła soki, wznieciła kurzawę i spaliła,wszystko co weszło jej w drogę. Dla mojego nosa ta intensywność i bogactwo, to prawdziwa przyjemność.W miarę czasu zapach robi się słodszy i gładszy. Mniej zwracający na siebie uwagę,ale dalej przyjemny i chyba łatwiejszy w odbiorze dla otoczenia.Niestety, co jakiś czas przebija się przez to wszystko coś nieprzyjemnego. Kuchennego, słonawego. I tak jakbym czuła tam curry! Chyba Sheldrake dorzucił o jedną przyprawę za dużo, bo dla mnie to tak, jakby zza wspomnianego szlachetnego drzewa wyglądał kiczowaty, ogródkowy krasnal. Na szczęście wygląda co jakiś czas i się chowa...niech zginie, przepadnie skurczybyk! Bo bez niego zapach byłby wielki.Nie mogę oprzeć się wrażeniu,że Santal de Mysore jest 'ojcem' niektórych innych zapachów sygnowanych nazwiskiem Lutensa. Wyczuwam tu potężne drzewo z Chene, pikantne,ale słodkawe tumany z Chergui, i troszeczkę tą 'podejrzaną' słodycz z Chypre Rouge. Ale na tyle 'zamazaną' ,że tylko budzi moją czujność ,a nie odstrasza :)Sama nie wiem czy skuszę się na odlewkę SdM. Zapach jest ciekawy i bogaty. Byłby na prawdę świetny gdyby Sheldrake nie gotował rosołu na tych biednych, płonących konarach. Myślę,że gdy będę miała okazję, zafunduję sobie jakąś malutką ilość-gdzieś 5ml,żeby przetestować perfumy w różnych warunkach. Kto wie-może w cieplejszy dzień nie będzie curry. Opakowanie- występuje we flakonie z ekskluzywnej, pałacowej Linii Palais Royal de Shiseido.Trwałość- dobraGdzie pasuje- najbardziej na jesień i zimę.Komu pasuje- unisexNuty zapachowe:sandałowiec z Mysore, kmin, przyprawy, żywica styraks, karmelizowany benzoes.
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńmelduje się Miciel-podczytywacz, bo temat aktualny. U mnie ostatnio Santal de Mysore się z przetestowanych sandałów najlepiej sprawdza - z Tam Dao się nie polubiliśmy, z Etrowego Sandalo wyłazi jakaś alkoholowo-kuchenna nuta, a ten tu spełnił mi to, co obiecywały recenzje Tam Dao. Na mnie wyszedł zeń otulający, bogaty przyjemniak na cały dzień podwąchiwania.
Pozdrawiam
Miło mi :)
OdpowiedzUsuńCicho zazdroszczę, bo ogólnie Santal de Mysore bardzo mi się podoba i gdyby nie te kuchenne prześwity, to już bym kombinowała skąd go wytrzasnąć.:) Może dam mu jeszcze jedną szansę za jakiś czas :)
Póki co, jednak Tam Dao lepiej na mnie 'wygląda'.