Perfumy inspirowane były zapachem różanego ogrodu tuż po burzy. Miejsca zapomnianego, zaniedbanego i kryjącego swoje sekrety. Zapach intrygować ma grudkami ciemnej ziemni, mokrymi płatkami kwiatów i rozmytą, tajemniczą mgłą. Do tego ta nazwa! 'Złodziej róż'.
Inspiracja piękna i bardzo kusząca [na mój gust :P]. Obietnica poburzowego powietrza, roślinnej dziczy i róży w 'nieuporządkowanym' wydaniu skusiła mnie na testy.
I tak jak rzadko znajdujemy z L'Artisanem wspólny język, tak tym razem muszę mu przyznać, że wraz z Michelem Almairac'iem stworzyli zapach ciekawy [jak na różaną kompozycję].
Większość perfum różanych odrzuca kandyzowaną słodyczą lub pudrem osypującym się z płatków. Te bardziej wytrawne najczęściej zawieją Bułgarią [tzn. charakterystyczną różą bułgarską] i w swej powtarzalności są już nudne.
Róża L'artisana to potwora najeżona ostrymi kolcami. Ubabrana błotem, poszarpana wiatrem, nadżarta przez mszyce. O grubym, zdrewniałym pniu i herbacianych płatkach. To nie jest symboliczna, czerwona różyczka mówiąca 'kocham Cię', czy klasyczna, bordowa piękność zachwycająca aksamitnością kwiatu. Róże z Voleur de Roses są żółte, herbaciane i łososiowe. Nieszablonowe, nie szepczące słodkich wyznań.
Otwarcie zapachu jest dziwne. Nieładne. Różane, lecz kwaśne.Zbrudzone ziemistą paczulą, odymione wędzoną śliwką. Tak na prawdę nie przypomina na początku zapachu o róży w sercu. Bardziej kompozycję ziołowo-kwiatową.
Rozwinięcie 'kwitnie' zdziczałymi, kwaskowymi różami. Mało eleganckimi, bezpardonowo walczącymi o przestrzeń z chwastami. Gdzieś w tle, dalej czuć zawiesistą, zielonkawą [nie otulającą, lecz i niestęchłą] paczulę. Śliwki z formy wędzonej przechodzą w raczej suszoną. Tylko troszkę słodką. Niepudrową.
W tej fazie bezapelacyjnie jest to zapach RÓŻANY .
W drugiej fazie róże w tajemniczym ogrodzie już wyschły. Grudki błota poodpadały ukazując zieleń, ostrych , ząbkowanych liści. Róża zaczyna być podobna do swych szlachetnych krewniaczek, jednak od razu widać/czuć, że nie jest tak 'rasowa' jak one. Mimo to - piękna.
Główną wadą zapachu jest dla mnie trwałość. Jakoś w ogóle nie mam szczęścia do perfum L'Artisana, bo jak już zapach mi się spodoba, to trwa na tyle krótko, że nie opłaca mi się kupować perfum, albo jest na tyle słaby, że czuć go byłoby tylko z nosem przy skórze.
Pewnie nie kupię sobie flakonika 'Złodzieja Róż', ale jako 'dzieło perfumiarskie' go cenię. Jest niesztampowy i ma w sobie dzikość rzadką dla perfum kwiatowych. Chyba nawet dam mu się skusić na następne testy, z naiwną nadzieją, że gdy będzie cieplej, Voleur będzie bardziej ze mnie parował.
Opakowanie- jak wszystkie flakony L'Artisana
Trwałość- kiepska [ze 3-4 godziny]
Gdzie pasuje - zapach na co dzień. Wiosenno-letnio-jesienny :)
Komu pasuje - perfumy raczej damskie [ale teoretycznie unisex...tyle, że panowie tak rzadko wybierają perfumy różane :)]
Nuty zapachowe:
bergamotka, róża, paczula, śliwka.
Ilustracje :
1) http://luciole.deviantart.com/art/The-Rose-Eater-136399260
2) nie znam autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz