sobota, 31 lipca 2010

Diptyque - L'Eau Trois


Zacznę od tego,że są dwie wersje tego zapachu. Ja posiadam próbkę odmiany zwanej 'potocznie' grzybową. W sumie nie wiem czemu, bo ja tu nie czuję ani żadnych leśnych grzybów,ani polnych pieczarek. Prędzej skojarzyłabym zapach z wyprawą na grzyby.

Propozycja Diptyque kojarzy mi się przede wszystkim z czymś innym- z dziecięcymi zabawami w lesie. Z szukaniem ukrytych skarbów, nocnymi 'podchodami' czy grą w chowanego. Z rękami brudnymi od ciemnej gleby, ubraniem przesiąkniętym zapachem mchu i sosnowymi igłami wplątanymi w potargane włosy.

L'Eau Trois przypomina mi zapach lasu z dzieciństwa. Z czasów, kiedy można było, nie przejmując się niczym leżeć przyczajonym w mokrym mchu, pod kującą gałęzią i z przyśpieszonym biciem serca czekać aż będzie można wystrzelić jak z procy w kierunku 'bazy' :)
W tym zapachu kryje się las ciemny,lecz niestraszny. Emocjonujący i nieznany. Surowy i dziki. Taki,w którym za dnia ptaki świergoczą do akompaniamentu wystukującego rytm dzięcioła, a w nocy hukaniu sowy wtóruje głos lelka.

Perfumy Diptyque są pięknie: drzewno-kadzidlane, z wyraźną nutą świeżej żywicy. Miesza się w nich zapach starego, suchego drewna z wonią żywych drzew. Znajduję tu sosnowe igiełki, i charakterystyczny, wilgotny zapach poszycia leśnego. Lepką żywicę i goryczkę dymu.

Sam początek trwania zapachu jest dla mnie trochę zbyt alkoholowy. Na szczęście spirytusowy wyziew szybko się rozprasza i wyłania się piękno lasu. Najpierw wyczuwam zapach igieł obciekających żywicą, zbrudzony wilgocią ciemnej gleby. Potem coraz wyraźniejsze zdają się kadzidlano-dymne nuty opadające na las niczym przejrzysta, siwa mgła. Im bliżej go końca 'życia' zapachu , tym staje się on gęstszy i bardziej mętny.

Opakowanie- flakonik charakterystyczny dla marki-kanciasty, klasyczny, z owalną, białą etykietą. Mi się niezbyt podoba.

Trwałość-L'Eau Trois jest na mnie kapryśne. Czasami czują go wiele godzin [szczególnie na włosach], a czasami ginie gdzieś po marnych 2-3 godzinach.

Gdzie pasuje- to zależy czy 'nosi go' kobieta czy mężczyzna. Mężczyźnie pasowałby właściwie na każdą okazję i pogodę [choć ja kojarzę go najbardziej z późnym latem i jesienią].
Natomiast dla kobiety pasuje na okazje niewymagające eleganckiej sukni/sukienki. Przez swój drzewno-przyprawowy 'charakter' kojarzy mi się z niewiastą w męskim stylu. Albo z silną kobietą na kierowniczym stanowisku,albo z 'chłopczycą' ubraną w jeansy o prostym kroju i luźną koszulę.

Komu pasuje-unisex.

Nuty zapachowe: mirra, mirt, kadzidło, labdanum, sosna, liść laurowy, tymianek, rozmaryn, oregano

Ilustracje:
___S_P_E_E_D_P_A_I_N_T__70___by_concept_on_mac [z Deviant'art]
http://venomxbaby.deviantart.com/art/magical-forest-premade-bg-140299336?q=boost%3Apopular+night+forest&qo=118
http://browse.deviantart.com/?q=night%20forest&order=9&offset=192#/d1mckeu

Donna Karan Essence Lavender


Jeszcze nie znalazłam swojej 'lawendy idealnej'. Ale ze wszystkich do tej pory poznanych perfum o lawendowym sercu, te najbardziej mi odpowiadają. Gdyby nie jedno 'ale', nie musiałabym szukać dalej.

Donna Karan do czysta wymyła lawendę z kurzu . Odparowała ją z babcinych koszul. Pozbawiła usypiających właściwości. I to jest właśnie urok tego zapachu, bo 'fioletowa' kompozycja z serii DK Essence przedstawia nowe spojrzenie na lawendę . Pozbawione chłodu, 'oficjalnej' sztywności i bez żadnych skojarzeń z kulkami na mole. Ta lawenda jest wręcz ciepła. Tak jakby letni wiatr niósł jej zapach z nad fioletowych pól i zamiast uspokajać i przywodzić na myśl popołudniową drzemkę, odświeża, ożywia, dodaje energii.

W Lavender kwiaty świeżych, żywych roślin mieszają się z ciepłym, rozcieńczonym i trochę słodkim cytrusowym sokiem. Nieco ziołowy aromat zyskał dzięki temu odrobinę ciepła i pozytywnie kojarzy mi się z latem i czystością.
Rozwój zapachu jest mało intensywny. Pierwsza faza jest lawendowo-ziołowa z dość mocną, cytrynową nutą. Potem zostaje tylko żywa, lekka lawenda z kwaśnym posmakiem, który powoli wietrzeje.

Kwiaty 'użyte' do stworzenia tych perfum nie muszą przedzierać się przez skalne szczeliny, ani borykać się z chłodem i wiatrem, jak to było w Gris Clair. Rosną na rozległym, aż po horyzont polu, w czarnej, bogatej ziemi i spokojnie grzeją się w słońcu. Stamtąd, tuż po zerwaniu, wędrują prosto do flakonu- nie zwiędłe, nie ususzone. Tylko lekko roztarte.

Perfumy Pani Karan są dla mnie prawie idealne...tzn. zapach jest cudowny,ale kompozycja ma jedną, bardzo poważną wadę-marną trwałość. Mam wrażenie,że to wręcz woda kolońska i w sumie spełnia wszystkie funkcje edc-jest lekka, odświeżająca i pobudzająca. Wspaniała na miły początek dnia, idealna na upały.

Opakowanie- bardzo estetyczna prosta, duże butla charakterystyczna dla całej serii Essence

Trwałość-jak już wspomniałam, kiepska. Zapach pozostaje intensywny przez pierwszą godziną. Potem jest już delikatny i kusi mnie żeby 'spsikać' się ponownie.

Gdzie pasuje- zapach dzienny. Nadaje się na lato i wiosnę.

Komu pasuje- unisex.

Źródła ilustracji:
http://nancysouthernscents.com/scented_tarts_2
http://www.wellsphere.com/mental-health-article/aromatherapy-enhances-our-immune-system/751667