czwartek, 26 maja 2011

Naomi Campbell - Wild Pearl

Wild Pearl to nowy zapach Naomi Campbell. Kompozycja kwiatowo-owocowa z przewodnim hasłem 'Just Beautiful', czyli już jest oczywiste, że perfumy mają uderzać w poczucie piękna 'ogółu'.
Szczerze powiedziawszy, zapach jest pozywywnym zaskoczeniem. Myślałam, że to kolajny totalny ulep bez 'własnego zdania',a jednak pojawiło się coś ciekawego [w postaci arbuza :P]

I  z tym, że zapach jest ładny nie mogę się niezgodzić. Rzeczywiście jest przyjemny, choć dla mnie bez czegoś 'uderzającego'. Przykłówającego oczy i nosy :D . Aromat trochę przypomina mi 'Cesarzową' D&G promowaną właśnie przez Naomi.

Preludium zapachu jest mocno owocowe. Brzoskwiniowe, z wyraźną nutą arbuza, który sprawia,że otwarcie jest żywe i świeże. To moja ulubiona faza zapachu- soczysta, słodkawa, intensywna.


Potem zapach staje się słodszy i gęsty. Traci świeżość, lecz staje się bardziej kobiecy. Czuć fiołka [jaśmin, o dziwo, nie jest na mnie intensywny. Tak jakby spajał się z fiołkiem w jedną, kwiatową nutę], brzoskwinie i kremową wanilię. Wszystko w 'rozsądnych'  ilościach [choć jak dla mnie mogłoby być mniej wanilii :P].
Z upływem czasu do wanilii dochodzi piżmo. I wspólnie zagęszczają 'dziką perłę'.

Na tym etapie zapach jest bardzo kobiecy. Dojrzały, gęsty, łączący kwiaty i owoce ze słodką ciężkością. Wąchając nadgarstek mam wrażenie, że 'to już było', ale myślę, że producentom nie chodziło o stworzenie perfum, które by 'zadzwiały'. Wild Peral miało być zapachem kobiecym, przyjemnym i dobrze się kojarzącym. I te kryteria spełnia.

Trzecia faza jest miękka i słodka. Po kwiatach i owocach został tylko cień, a to co materializuje się na mojej skórze to waniliowo-piżmowa baza z miłą, drzewną nutką.  
Całość jest gęsta i nieprzejrzysta. Osłazająca, otulająca skórę.

Jeśli chodzi o adekwatność zapachu do nazwy to z 'pearl' mogę się zgodzić. Z 'wild' niezabardzo :P
Pearl mi pasuje ze względu na gęstość zapachu. Mam wrażenie, że kompozycja jest mocno skondensowana, nieorzestrzenna, nieprzejrzsta. I, dzięki wanilii z piżmem, mlecznobiała [im bliżej trzeciej fazy, tym bardziej].
Natomiast dzikości w tej propozycji Naomi jest niewiele. Wild Pearl to kompozycja dla 'bezpiecznej' uwodzicielki. Jednocześnie na tyle ciężka, żeby odurzać i na tyle bezpieczna, żeby nie 'pozbawiać zmysłów' :P

Opakowanie-  wysokie, spiczaste. Kształy taki sam jak w przypadku 'klasycznej' Naomi Campbell EDT. Kolory dopasowane do nazwy- biały flakon z perłoworóżową 'nasadką'. Podoba mi się, choć ciężko mi się pozbyć skojarzeń z dildo z pewnego filmu [nie...o dziwo nie mam na myśli żanego porno :P ]

Trwałość- bardzo dobra. Niewiele 'perfum gwiazd' trzyma się mnie tak dobrze.

Gdzie i kiedy pasuje- latem i wiosną to zapach na wieczór. Zimą i jesienią pasuje na dzień.
Jeśli chodzi o okazje jest dość uniwersalny, ale kojarzmi mi się raczej romantycznie.

Komu pasuje- zapach damski.

Nuty zapachowe:
nutta głowy: arbuz, brzoskwinia, jabłoń.
nuta serca: biały fiołek, jaśmin, różowy pieprz.
nuta bazy: piżmo, drewno cedrowe, wanilia.

Ilustracje:
1) http://www.zerochan.net/375653
2) http://www.zerochan.net/247686#full
3) z oficjalnej kampanii zapachu.

sobota, 14 maja 2011

Carla Fracci EDP

Kompozycja Carla Fracci EDP to jeden z tych zapachów, do których zabierałam się jak pies do jeża. Próbkę ciągałam ze sobą na każdy wyjazd i zawsze znalazło się coś ciekawszego do poznania. Wiedziałam, że to typowo kwiatowa kompozycja i przeczuwałam ,że zupełnie mnie nie zainteresuje. Obawiałam się spotkania z jednym ze swoich najgorszych, perfumowych wrogów- z jaśminem. I do niedawna dezerterowałam :P Tym bardziej, że pozostałe składniki również nie należą do moich ulubionych- patrząc na nuty mogłam mieć tylko złe przeczucia: trio jaśmin+tuberoza+lilia potrafi rozłupać czaszkę przy odpowiedniej mocy, piżmo może ubić tonę mydlanej piany, a frezja jechać zepsutą wodą wazonową. Nie spodziewałam się ,że z tego zestawu da się uwić całkiem przyjemną kompozycję. Carla Fracci pokazała, że jednak się da.

Otwarcie zapachu jest kwiatowe i słodkawe. Wydaje mi się, że czuję konwalie [bez zieleni], ale skoro nie ma ich w składzie, to pewnie inne kwiaty składają się na podobny aromat- delikatny, dziewczęcy, łagodny. Bukiet dosładza ylang-ylang i tuberoza. Tym razem niezbyt ciężkie, użyte w niewielkiej ilości.
Następnie ujawnia się frezja- trochę 'przestana' ,ale nie szkaradna. Zresztą zostaje zdominowana dość szybko przez jaśmin i rozwijającą się tuberozę. Lilia dodaje kompozycji chłodu, ale nie czuć jej zbyt mocno. Na pewno nie jest migrenogenna [lilie w wazonie, to jedne z niewielu kwiatów, które mogą sprawić, że gorzej się czuję, gdy przebywam z nimi w pokoju].


Potem kwiaty mieszają się ze sobą tworząc bukiet dość jednolity. Wybija się głównie jaśmin [niespocony, niefekalny] i odrobina lilii]. W tle czuć miękką piżmową nutkę, po której czuć, że może mieć skłonności do 'mydlenia się'. Jednak na mojej skórze piżmo balansuje na granicy miękkości i 'mydła' nie przechylając się na pienistą stronę. Czyli do tej pory jest całkiem ładnie. Szczególnie jak na kompozycję o takim składzie.

W tej fazie zapach jest bardziej 'dorosły' niż przez pierwsze minuty. Tak jak na początku aromat wydawał mi się taki świeży, dziewczęcy i niewinny, tak teraz jest kobiecy, szlachetny i poważny. Dodatkowo druga faza jest zdecydowanie mniej słodka i nuty w niej dominujące kojarzą się jednoznacznie z perfumami eleganckimi, adresowanymi do kobiet po 30stce [nie chcę generalizować, ale wiadomo, że różne zapachy cieszą się różną popularnością wśród poszczególnych grup wiekowych].

Trzecia faza uderza w totalną klasykę-białe kwiaty z odrobiną piżma i sandałowca. Nieciekawe, ale na szczęście nie za ciężkie.

Carla Fracci EDP to zapach , który budzi pewien dystans. Kojarzy się z kobietą elegancką, dumną, pełną wdzięku. Nie świecącą nagim ciałem, nie zwracającą na siebie uwagi na siłę.

Opakowanie- nie widziałam flakonu 'na żywo' [mam próbkę]. Na zdjęciach wygląda przyzwoicie :P

Trwałość- dobra.

Gdzie i kiedy pasuje- zapach wiosenno-letni. Nadaje się i na dzień i na wieczór.

Komu pasuje- zapach damski.

Gdzie można kupić- w perfumerii Quality Missala. 50ml w cenie 335pln [w tej chwili nie ma na stanie] , 30ml za 245 pln. Dostępne są również 'czyste' perfumy [725 pln /30ml ] oraz zestaw: 30ml EDP+miniaturka+ balsam [245 pln]

Nuty zapachowe:
nuta głowy: tuberoza, ylang-ylang
nuta serca: frezja, jaśmin, lilia
nuta bazy: piżmo, głóg, drzewo sandałowe, wanilia 


Ilustracje by:
http://www.melaniedelon.com/

środa, 11 maja 2011

Hermes -Un Jardin Sur Le Toit






















Un Jardin Sur Le Toit  to perfumy inspirowane ogrodem na dachu budynku Hermes przy 24 Rue du Faubourg Saint - Honoré in Paris.
Jest to najnowszy 'ogródek' od Hermesa. Moim zdaniem niezbyt udany, ale pewnie tym, którzy lubią słodkawe, świeże kompozycje, spodoba się.

Otwarcie jest owocowo-zielone. Wyraźnie czuć nuty owocowe: rozwodnione jabłko, gruszkę. Do tego dochodzi lekka zieleń. Całość kojarzy mi się z zapachem pomelo - aromat wyraźnie owocowy, lekko słodki, ale nie mdły. Ta faza jest świeża i dosyć intensywna.

Potem zapach staje się nieco bardziej zielony, ale owoce dalej czuć . Nuty rozmywają się, splatają i ciężko sprecyzować je jednoznacznie. Niestety,tak jak w przypadku Ogródka Nilowego, Ogródek Dachowy jest na mnie jakby rozwodniony. Zapach trwa dość długo, ale całość sprawia wrażenie, wodnistej, rozcieńczonej. Być może w czasie upałów stanie się to zaletą, ale na dzień dzisiejszy odbieram  wspomniany efekt negatywnie.

Trzecia faza jest delikatna, odświeżająca, ale wymieszana. Niezbyt wyjątkowa.

Un Jardin Sur Le Toit nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Ze względu na nuty, perfumy są dość oryginalne jak na 'douglasową' propozycję, lecz na tym plusy się kończą. Trwałość zapachu nie powala, intensywność również. Gdybym miała uszeregować ogródki Hermesa od najlepszego do najgorszego, ten zająłby trzecią pozycję.

Opakowanie- jak w przypadku reszty ogródków- bardzo ładne. Kształt klasyczny, elegancki [ale niebanalny], o świeżej, wiosennej kolorystyce.

Trwałość- dobra.

Gdzie i kiedy pasuje- zapach typowo dzienny na sezon wiosenno-letni.

Komu pasuje- unisex.

Gdzie można kupić - zapach dostępny w perfumeriach Douglas, oraz sklepach internetowych. Dostępne pojemności-50 i 100 ml.

Nuty zapachowe: jabłko, gruszka, róża, zielona trawa, bazylia,rozmaryn, magnolia, nuty zielone kompostu.

Ilustracje:
1) http://vacuumslayer.deviantart.com/
2) http://sandara.deviantart.com/

środa, 27 kwietnia 2011

Kenzo - Tiger [ Tigre ]


Wielokrotnie już polowałam na tygrysa. I u Heeleya, i w 'Imperium' [ Fougere Bengale]. Za każdym razem swoje polowanie mogłam zaliczyć jako 'klapę'. Nigdy zwierzyna, którą schwytałam nie usatysfakcjonowała mnie. W przypadku Heeleya, Tygrys był apteczny, kamforowy. Zupełnie nie odpowiadający moim wyobrażeniom. W 'Bengale' natomiast liczyło się samo polowanie. Aura tropienia zwierza. Dodatkowo, ja w Fougere nie znalazłam nawet odcisku tygrysiej łapy :P

Jako ostatnią deskę tygrysiego ratunku potraktowałam kompozycję Kenzo. Dawno wycofaną, obecnie w dziwny sposób 'niszową' [ciężko dostępną, bo zapach wycofano, ale niektórzy wyprzedają resztki].

I tym razem jestem na 'tak', choć to tygrys trochę zbyt łagodny. Żadna dzika bestia, potwór, czy morderca. To raczej rozleniwiony, wielki kocur, wygrzewający się w słońcu. Wylegujący się z prawdziwą przyjemnością i głębokim, niskim, gardłowym pomrukiem. Czuć w nim miękkość długiego, ryżego włosia, łaskotanie wąsów. Pazury kocur jednak schował. Nie drapie, nie warczy, nie prycha. Zupełnie nie czuć niebezpiecznej dzikości.

Otwarcie zapachu jest ciepłe. Lekko cytrusowe, bergamotkowo-kumkwatowe, z miękką, głęboką nutą cynamonu. Przypomina mi trochę preludium Musc Ravageur w wersji Light - świeże, ożywcze, a z charakterem.

Rozwinięcie nie przynosi szczególnych niespodzianek. Jest miękkie, słodko-pikantne.
dalej czuć nuty cytrusowe. W wydaniu słodkim, soczystym. Przyprawione cynamonem. Ogólnie można powiedzieć,że perfumyrzeczywiście są tygrysie-rude, w ciemne paski ;)

Na pewno czuć coś 'w stylu' słodkiej pomarańczy. Z odrobiną kwitów [mocno wyczuwalne jest ylany-ylang] i dodatkiem cynamonu. 

Z czasem coraz wyraźniejsza staje się waniliowo-ambrowa baza. Ciepła, otulająca i gęsta. Przyjemna, roztaczająca wrażenie bezpieczeństwa i słodkiej przyjemności. 

Opakowanie- niezbyt mi się podoba. am flakon jest zwykły, prosty, a na jego szczycie mamy [moim zdaniem] trochę tandetnego tygrysa wśród liści. 

Trwałość- dobra

Gdzie i kiedy pasuje- dość uniwersalny. Pasuje na wieczory w sezonie wiosenno-letnim i dnie zimą i jesienią.

Komu pasuje- zapach damski. 

Gdzie można kupić- można szukać na Allegro. Czasami pojawiają się używane flakony i miniaturki tygrysa. Tyle, że zapach wycofano już tak dawno, że jeśli flakonik był źle przechowywany, to zapach mógł się 'popsuć'.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: kumkwat, pomarańcze, tangerynka
nuta serca: osmantus, ylang-ylang
nuta bazy: cynamon, ambra, wanilia.

Ilustracje:

czwartek, 21 kwietnia 2011

Niszowe nowości w naszych perfumeriach

Ostatnio zrobiłam sobie małe wakacje od pisania :) Wiadomo-święta, odwiedzanie znajomych, rodziny, porządki itp. :) O jakiegoś czasu nie miałam specjalnie czasu na pisanie. Mimo to przekazuję radosne wieści z naszych polskich, niszowych perfumerii i obiecuję pisać więcej ;)


Ale najpierw premiery:

Galilu:

W perfumerii Galilu możemy się wkrótce spodziwać nowych zapachów Perfumerie Generale ,Eau d'Italie oraz The Different Company.

Parfumerie Generale wprowadzi Praline de Santal [nuty: drewno sandałowe, heliotrop, drewno cedrowe, orzechy laskowe, drewno kaszmirowe] oraz Tonkamande [nuty: migdały, bób tonka, ambra, zboża, aldehydy].

Eau d'Italie planuje na pierwszą połowę maja wypuszczenie Jardin du Poete [w składzie m.in. pomarańcza, arcydzięgiel, grejpfrut, bazylia, nieśmiertelnik, czerwony pieprz, cyprys, wetiwer, piżmo].

Different Company natomiast wkrótce wprowadzi Pure Virgin [nuty: piżmo, aromat powietrza, kwiat lnu, biała róża, drewno cedrowe, Calisson (francuskie słodycze :)), masa migdałowa, cytrusy, melon, wafle].

Podejrzewam, że ostatni z wspomnianych zapachów trafi również do wybranych perfumerii sieci Douglas.


Missala:

Pojawiają się nowe zapachy marek Profumum i Montale:

Od Profumum: Battito d'Ali [kakao, kwiat pomarańczy, mirra, wanilia] oraz Arso[liście cedrowe, żywica sosnowa, skóra, kadzidło].

Od Montale: Dark Aoud, Moon Aoud i Full Incense [olibanum, labdanum, drzewo cedrowe, elemi, paczula]. Zapachy mają pojawić się w połowie maja.



W obu powyższych perfumeriach pojawi się również zapach Roberta Pigueta - Calypso. Kompozycja składa się z aromatów geranium, mandarynki, róży, irysa, paczuli, ambry i zamszu.


Horn&More:

Perfumeria poszerzy asortyment o nowy zapach Etat Libre d'Orange - Archives 69 [nuty:mandarynka, różowy pieprz, liście papryki, kadzidło, orchidea,śliwka, piżmo, paczula, benzoin, kamfora ] oraz część czerwonej serii Comme de Garcons: Sekwoia, Palisander i Papryka.

piątek, 15 kwietnia 2011

Zirh Ikon

... czyli: 'Czyżby następca Gucci pH?'.

Kolejny kadzidlany zapach, który musiałam poznać. I niestety tę propozycję odrzucę z mojego repertuaru. Zapowiadam to na początku, od razu. Stwierdziłam, że Ikon pachnie po prostu...mężczyzną :)

Od pierwszej fazy perfumy są kadzidlane. Dosyć ciężkie dla ducha- łączące w sobie kadzidlaną nutkę z ziołowymi, trochę aptecznymi akordami i ożywiającym imbirem. Całość określiłabym jako atrakcyjną i męską. Głęboką i surową.

Druga faza jest subtelniejsza. Męsko kadzidlana, z lekko ziołowym posmakiem i czymś, co jednoznacznie kojarzy mi się z Gucci pH. Ciężko powiedzieć, co to, ale to chyba to samo, co męczyło mnie przy Guciu w samolocie. Tylko w lżejszym, 'czystszym' wydaniu [pewnie wspominałam ,że nie mogę używać Gucia po tym, jak leciałam 'z nim' samolotem. Jakaś nuta strasznie męczyła mnie po wymieszaniu z zapachami innych pasażerów. Czułam się wręcz brudna :D].


W rozwinięciu czuć kadzidło , ostre goździki, odrobinkę imbiru, labdanum i coś o zielonym zabarwieniu :) Czuć tu głębię, która spoziera na mnie spod kadzidlanych oparów. Żywą nutę 'wystającą' spod popiołów.

Trzecia faza jest kadzidlano-drzewna. Nieco słodsza i miększa. Nie mniej atrakcyjna, niż dwie pozostałe, ponieważ łączy w sobie tajemniczość kadzidła z ciepłym, drzewnym tłem. W tej fazie Ikon jest bardziej otulający, mniej surowy, zachęcający do zbliżenia [nie...nie to mam na myśli :P].

Ogólnie: zapach jest ładny, ale mi jednoznacznie kojarzy się z mężczyzną. Dlatego Zirh Ikon pozostaje poza moim zasięgiem. Tak, jak niektóre męskie perfumy aż proszą mnie, żebym je 'ubrała', tak ten zapach patrzy surowo i  mówi 'jestem piękny i wspaniały, ale nie pasujemy do siebie'...dlatego Ikona polecę panom. I mogę wdychać go z męskiej szyi, lecz sama nie będę nosić :)


Opakowanie-prosty flakon kojarzący mi się z piersiówką.

Trwałość- średnia do dobrej :) W pewnej chwili Ikon staje się bliskoskórny i czuć go tylko z bardzo bliska.

Gdzie i kiedy pasuje- dla panów to zapach bardzo uniwersalny. Mogą nim sobie pachnieć od rana do wieczora. Wiosną, jesienią oraz zimą. Latem 'uważałabym' na upały, ale na wieczory i tak się nadaje;)
Dla pań, ewentualnie, polecałabym na co dzień [nie na specjalne okazje].

Komu pasuje- dla mnie, jak już wspominałam zapach jest bardzo męski.

Gdzie można kupić- w Sephorze i niektórych perfumeriach internetowych [na pewno merlin.pl i dolce.pl ]

Nuty zapachowe:
nuta głowy: kardamon, davany, imbir, cytryna
nuta serca: korzeń irysa i labdanum, czarny cynamon i goździk 
nuta bazy: kadzidło i paczula, drzewo cedrowe, wetiwer 




Ilustracje:
1) http://www.zerochan.net/491303
2) http://heise.deviantart.com/art/jipin-81404640?q=gallery%3Aheise%2F21738432&qo=94
3) http://heise.deviantart.com/art/At-your-services-145318071?q=gallery%3Aheise%2F21738432&qo=23

środa, 13 kwietnia 2011

Issey Miyake - L'Eau d'Issey

Zacznę od tego, że bardzo szanuję pana Miyake jako kreatora perfum. Mimo że jego kompozycje stoją na pułkach Sephory i Douglasa razem z resztą 'maintreamu', mają w sobie szczególny urok. Jest w nich coś wyróżniającego je z tłumu innych lekkich zapachów. Kreują nastrój, mają duszę.


L'Eau d'Issey jest zapachem delikatnym i zwiewnym. Naturalnym i wyciszającym. Przywodzącym na myśl spokojną taflę jeziora i małe, zielone listki spokojnie po niej żeglujące. Lekki wietrzyk ledwie marszczy powierzchnię wody i powoduje cichutki szum w pierzastych koronach płaczących wierzb, które - jak dla relaksu - moczą długie włosy w chłodnej wodzie.


Nastrój zapachu jest bardzo spokojny. Nic nie burzy naturalnej harmonii. Nie pojawia się tu również nic zaskakującego. Może trochę szkoda, że brakuje tu 'nagłego zwrotu akcji', ale dzięki temu od razu wiadomo, jakie odczucia ma budzić L'Eau d'Issey.


Otwarcie zapachu zawiera alkoholową nutę, która nawet współgra z całością. Nie razi, nie atakuje. Tylko wyostrza chłód kompozycji. Alkohol szybko wietrzeje pozostawiając naturalną zieleń liści, rozwodnioną nutę piwonii, konwalii i lotosu. Kwiaty ładnie grają ze sobą , nie sprawiają wrażenia 'wody wazonowej', czy [jak to czasem w przypadku piwonii bywa] ciężkości. Układają się delikatnie na wodzie i płyną z nurtem.


W rozwinięciu zapach jest mniej zielony. Pozostaje wrażenie czystości i wodnistości kompozycji. Z nut kwiatowych ulatnia się konwalia [która, jak mniemam, dawała ten jasny, zielony odcień]. Zamiast niej pojawia się lilia- dosyć delikatna, nieprzytłaczająca, niewywołująca zawrotów głowy. Zupełnie nienachalna. Biała, czysta i niewinna.


Pojawia się również piżmo. Powiem szczerze, że akurat ten składnik troszkę mi przeszkadza. Co prawda korzystnie wpływa na 'czystkość' zapachu, ale momentami [ nie zawsze] jest odrobinę mydlane. 


Trzecia faza jest miękka i trochę cieplejsza, niż dwie pozostałe. Kwiaty łagodnie rozchodzą się w piżmowo-sandałowym kremie. Powagi dodaje leciutka nutka cedru. 


L'Eau d'Issey to dla mnie zapach w chińsko-japońskim stylu. W japońskim ze względu na minimalizm i prostotę, natomiast chińskim ze względu na taoistyczne skojarzenia. L'Eau dąży do harmonii, równowagi, wewnętrznego spokoju. Jak nakazuje wu wei: wszystko odbywa się tu bez wysiłku. Zgodnie z naturalnym rytmem wszechświata. Bez gwałtownej ingerencji. 
Aromat L'Eau pozwala się zatrzymać. Odetchnąć. Zapomnieć o codziennym pędzie. Pozwala stanąć po kostki w wodzie, zamknąć oczy i wczuć się w zapach powietrza. Poczuć chód wody, dotyk wiatru i twarde kamyki pod stopami.  



Opakowanie- popularny storze, którego chyba widział już każdy ;)


Trwałość- dobra


Gdzie i kiedy pasuje- zapach dobry na wiosnę i lato. Dzienny. Raczej na nieoficjalne okazje.


Komu pasuje- perfumy damskie


Gdzie można kupić- w prawie każdej perfumerii.


Nuty zapachowe:
nuta głowy: frezja, cyklamen, melon, lotos
nuta serca: piwonia, lilia, konwalia, goździk
nuta bazy:  cedr, piżmo, ambra, drewno sandałowe.


Ilustracje:
1) http://www.zerochan.net/314975
2) http://www.zerochan.net/468879
3) http://www.zerochan.net/306229 [ http://nivalis70.deviantart.com/ ]
4) http://www.zerochan.net/463980

sobota, 9 kwietnia 2011

10 Corso Como EDP

...czyli 'na górze róże, na dole wędzarnia'...przeważnie.

Nuty zapachowe 10 Corso Como prezentują się bardzo ciekawie. Agar i kadzidło sprawiły, że kompozycja była obowiązkowo do testów. Do tego geranium, które potrafi ożywić kompozycję.

I niestety, tym razem zawiodło mnie wszystko: i agar, i kadzidło, i geranium. Po poznaniu Black Aoud Montale, ciężko będzie różano-agarowej kompozycji mnie zachwycić...i mimo, że 'zachwyt' byłby mile widziany, miałam nadzieję na coś , co przynajmniej nie będzie zabójcze dla mojego nosa.

A 10 Corso Como, w pierwszej fazie było po prostu okropne. Kwaśnawe, oleiste, gryzące. Śmierdzące spalonym, kopcącym aoudem, rozgniecioną, wędzoną różą i przyprawową goryczą.
Zapach rozlewa się po skórze jak przepalony olej. Cieknie gęstą, ciemną smugą. Przykleja się, brudzi, zatyka pory skóry. Daje wrażenie nieczystości trudnej do zmycia.

Rozwinięcie jest już trochę lepsze. Co prawda dalej spalone i tłustawe, ale łagodniejsze. Czuć różę, kadzidło, agar i sandałowiec. Jednak sadza i spalenizna oblepiają wszystko [przeważnie].
Kadzidło w 10CC układa się na mnie wyjątkowo źle. Nie dość, że jest trochę wędzone, to jeszcze jakieś takie...skwaśniałe. Ni tajemnicze, ni dostojne. Ewentualnie mroczne, ale w ten 'nieatrakcyjny' sposób. Ot, taki osmolony, podrzędny diabeł-kocmołuch.

Kolejną rzeczą, która mi przeszkadza i 'brzmi' na mnie tragicznie to tłusta mieszanka agarowo- sandałowa. To samo połączenie odpychało mnie w Chaosie Donny Karan. I wąchając 10 CC czuję, że mam 'powtórkę z rozrywki'.

Trzecia faza jest najlepsza, bo najmniej intensywna :) I najmniej spalona. Kadzidło delikatnieje, róża  prawie znika i agar w końcu pokazuje ładniejsze oblicze. Ciemne, twarde, surowe.
W tej fazie zapach rzeczywiście jest tajemniczy i ciemny.

Szkoda, że trzecią fazę poprzedzają dwie gorsze. W takiej sytuacji, na pewno nie mam zamiaru pachnieć 10 Corso Como.
Choć czasem perfumy te są dla mnie bardziej litościwe. Agar i róża przeplatają się ładnie już w drugiej fazie. Są spalone, lecz dostojne. Bez tłustej rozlazłości. Gdyby tak było zawsze, to może i dałabym się  kompozycji na chwilę uwieść...lecz niestety, częściej ten aoud się na mnie paskudzi, niż zachwyca.

Opakowanie- ładny, w miarę prosty.

Trwałość-średnia

Gdzie i kiedy pasuje- na chłodniejsze wieczory.

Komu pasuje- zapach teoretyczni damski. Jednak ja wrzuciłabym go do 'unisex'ów'.

Gdzie można kupić- w Polsce okazjonalnie może zdarzyć się w perfumerii Kaori. W tej chwili zapach jest niedostępny. Kiedyś był, może jeszcze będzie.
Pozostają zakupy zagraniczne np. na Luckyscent'cie. 

Nuty zapachowe: 
drzewo sandałowe, kadzidło, piżmo, róża, geranium, wetiwer, olejek z drzewa agarowego 


Ilustracje:
1) http://vegasmike.deviantart.com/art/Stinky-Swamp-Devil-153260406?q=boost%3Apopular%20devil&qo=127
2) http://evolvingeye.deviantart.com/art/Stinky-Swamp-Devil-152727569?q=boost%3Apopular%20stinky%20devil&qo=9
3) http://charliecheeseburger.deviantart.com/art/Leo-and-Satan-185159960?q=boost%3Apopular%20leo%20satan&qo=0
4) http://mythrilgolem1.deviantart.com/art/Assassin-Devil-151459154?q=boost%3Apopular%20devil&qo=141
5)materiał promocyjny zapachu.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Perfumy dobrane do grupy krwi i posoką pachnące.

W przeciwieństwie do bekonowej 'zapowiedzi', ta wydaje mi się całkiem zabawna i myślę, że projekt ma szansę powodzenia [przynajmniej wśród osób żyjących 'zgodnie ze swoją grupą krwi :D].
Chodzi o projekt marki Blood Concept i gamę perfum dobranych do grupy krwi zapach noszącego. Wszystko oczywiście związane z 'mityczną' historią związku grupy krwi z tym jacy jesteśmy, co powinniśmy robić i jeść. I tak mamy:

Grupa krwi 0:

Wśród nut zapachowych zamkniętych we flakoniku z '0' znajdziemy: skórę, tymianek, maliny, ciborę jadalną [wtf! :) ], owoc dzikiej róży, brzozę, drewno cedrowe i metaliczną nutę krwi.

Grupa krwi 0, to 'myśliwi'.
Koło 40 tysięcy lat p. n. e. nasi przodkowie znaleźli się w sytuacji, która doprowadziła, że człowiek stał się drapieżnikiem. Ludność zaczęła wyrabiać broń, używać narzędzi, polować. W wyniku tego przodkowie nasi stali się mięsożercami. Te osiągnięcia dały im siłę, i wyższość. Zręczność pozwoliła im unikać rywali ze strony zwierząt. Kiedy nastąpiło ograniczenie ilości wrogów doprowadziło, że mięso- białko, było ich paliwem. Był to okres, w którym cechy trawienne właściwe grupie krwi 0 osiągnęły największy wyraz. Ludzie rozkwitali jedząc mięso. Organizmy naszych przodków przystosowały się do pożywienia, które zawierało w większości mięso, a ich wyznacznik antygenów grupowych miał najprostszą strukturę określaną dziś jako grupa „0″.

Osoby z tą grupą krwi charakteryzują się dużym potencjałem agresji, posiadają cechy charakteru myśliwego. Ludzie z grupą krwi 0 wydają się być elastyczni, posiadają talent do maskowania się, skłonni są do dużych wyrzeczeń. Silnym atrybutem tej, grupy jest koncentracja, kierowanie sobą i silne poczucie instynktu samozachowawczego, zamiłowanie do współzawodnictwa. Organizm osoby z grupą krwi 0 jest odporny i silny. Najlepiej reaguje na ciężkie ćwiczenia fizyczne, a jeśli jest ich pozbawiony, ulega depresji, przygnębieniu i przybiera na wadze. Ludzie z grupą krwi 0 mają cechy przywódcze, charakterystyczne dla osób silnych, pewnych i potężnych, promieniujących dobrym zdrowiem, optymizmem.
Grupa krwi A:

Propozycja Blood Concept dla tej grupy krwi zawiera aromaty: zielonego ogrodu, liści pomidora, bazylii, anyżu i metaliczną nutę krwi.

Osoby z tej grupy to tak zwani 'rolnicy'.
Między 25 000 a 15 000 rokiem p. n. e. Ziemię zamieszkiwali ludzie wyłącznie z grupą krwi „O”, których głównym pożywieniem było mięso. Z biegiem czasu wraz ze wzrostem liczebności ludności następował spadek liczebności zwierząt. Nasi przodkowie z grupą krwi „O” musieli znaleźć inne źródło pożywienia. Wielu ludzi zaczęło spożywać pokarm roślinny. Rolnictwo i udomowione zwierzęta stały się cechami charakterystycznymi kultury ludzi. Zaczęła rozwijać się produkcja oparta na rolnictwie i uprawach. W ten sposób wykształciła się grupa krwi „A”, z genetycznym kodem roślinożercy. Ludność rezygnując z uprzedniego trybu życia, polegającego na jedzeniu wszystkiego, przestawiła swój tryb na planowanie zbiorów, łączenie się w grupy, wspólnot. Zaczęto prowadzić osiadły tryb życia.

Osoby z grupą krwi A są pokojowo nastawionymi domatorami, mało agresywnymi, mniej nastawionymi na odnoszenie sukcesów, również w kryzysowych sytuacjach zachowują opanowanie i są w stanie myśleć. Najważniejszą ich cechą jest zdolność współpracy z innymi. Ludzie z grupą krwi A są przyzwoici, porządni oraz prze­strzegają prawa, wykazują się samokontrolą. Są rozważni, spokojni, sprytni, wrażliwi, zręczni, ukrywają wewnątrz swoje niepokoje. Antidotum na wewnętrzny stres stanowią uspokajające i medytacyjne ćwiczenia relaksujące jogi .

Zawody, które dają im satysfakcję to te, w których mogą pracować według własnego rytmu, zaliczamy tu zawody artystyczne, literackie, muzyczne, rzemieślnicze.

W większości poradników typu 'co jeść z moją grupą krwi' [które w związku z tą notką przejrzałam], dla grupy A polecane są szczególnie warzywa, zboża, zioła. Pewnie dlatego zapach Blood Concept dla tej grupy zawiera duże ilości zieleniny ;)

Grupa krwi B:

Zapach dla grupy B opisany został jako kompozycja przyprawowo-drzewna oparta na aromatach czerwonego jabłka, czarnej wiśni, artemisii, pieprzu, granatów, czarnej herbaty, paczuli, drewna i metalicznej nuty krwi.

Osoby z tą grupą krwi opisywane s jako 'koczownicy'.

Pojawienie się grupy „B”, datuje się na okres 10 a 15 tysiącami lat p.n.e., w okolicach Himalajów. Powstanie tej grupy krwi zapoczątkowały migrację ludności ze strefy gorącego klimatu sawanny Afryki Wschodniej na obszary o chłodniejszym klimacie.

Grupa krwi „B” zapoczątkowana została w wyniku mutacji genowych, spowodowanych zmiana warunków klimatycznych. Pierwotna ta grupa krwi pojawiła się w rejonach Indii wśród plemion kaukaskich i mongolskich. Ta właśnie grupa była charakterystyczna dla plemion zamieszkujących stepy. Na skutek wędrówek, migracji Mongołów, gen grupy krwi „B”rozprzestrzeniał się na inne tereny. Mongołowie wraz z dotarciem na północ, tworzyli społeczności zależne od udomowionych i połączonych w wielkie stada zwierząt. Znalazło to odzwierciedlenie w sposobie odżywiania, które oparte było o produkty mleczne i mięso. Wówczas pojawiły się dwie podgrupy krwi „B”: rolnicza i nomadyczna. Nomadowie słynęli z hodowli koni, i rozprzestrzeniali się na wschód. Plemiona rolnicze rozprzestrzeniały się w Chinach i południowo- wschodniej Azji. Ludność ta zajmowała się technikami uprawy i melioracji. Ów podział grupy krwi „B” doprowadził do rozłamu między wojowniczymi plemionami na północy i pokojowymi rolnikami na południu. Grupa krwi „B” jest charakterystyczna dla mieszkańców Japonii, Mongolii, Chin i Indii.

Osoby z grupą krwi B charakteryzują się myśleniem pragmatycznym, są ściśle zorientowane na rozwiązywanie problemów. Biologicznie ludzie z grupą krwi B są bardziej elastyczni niż z grupą 0, A czy AB – są mniej podatni na wiele chorób rozpowszechnionych wśród pozosta­łych grup. Dla grupy B ważne jest życie w harmonii, praca, ćwiczenia i stosowanie zrównoważonej diety. Osoby z grupą krwi B łatwiej wiążą się z różnymi typami osobowości, ponieważ poprzez naturę genetyczną znajdują się w większej harmonii i w ten sposób czują mniejszą skłonność do wyzwań i konfrontacji. Osoby z grupą B są bardziej nastawione na rozumienie innych. Ludzi z grupą krwi B spotkać można najczęściej na stanowiskach kierowniczych.

Osoby z tą grupą krwi wykonują zawody tj.: handlowiec, bankowiec, zawody literackie. Osoby posiadające grupę krwi B, przy wybieraniu dyscypliny sportowej decyduje się na lekką atletykę, tenis stołowy, pływanie czy gimnastykę.


Grupa krwi AB:

kompozycja dla grupy AB określona została jako mineralna. W jej skład wchodzą: aldehydy, aluminium, łupki, kamyki, woda, drewno cedrowe oraz metaliczna nuta krwi.

Grupa krwi „AB” jest najmłodszą z grup, istniejącą najwyżej od 1500 lat.Występuje rzadko. Jest ona wynikiem połączenia genetycznego grupy „A” i „B”. Hordy barbarzyńskie w wyniku ich ataków na słabe cywilizacje, przemierzały imperium Rzymskie, i w ten sposób narodziła się grupa krwi „AB”. Ta genetyczna dwoistość sprawia, że nie da się jednoznacznie określić jej cech i skłonności dlatego też określa się ją jako enigmatyczną. Czasami złożone antygeny tej grupy „AB” charakteryzują się właściwościami typu „A”, w innym przypadku wykazują cechy przypisane grupie „B”. Najczęściej jednak są kombinacją ich największych sił i słabości.

Grupa AB jest połączeniem skrajnej, wrażliwej grupy A z bardzo zrównoważoną i skoncentrowaną grupą B. Osoby z grupą krwi AB w określonym momencie nastawione są introwertycznie, często są to cholerycy. Są odpowiedzialni, nieprzewidywalni i kapryśni.
Układ immunologiczny ludzi z grupą krwi AB jest podatny na wirusy.
Osobnik z grupą krwi AB zazwyczaj wykonuje następujące zawody: inżynier, chemik elektryk, handlowiec
Ludzie z grupą krwi AB bardzo często zmieniają zawody, uważani są za najbardziej urzekających oraz interesujących z grup krwi, a ich wrodzona charyzma często pro­wadzi do zawodów sercowych.

Wszystkie kompozycje to unisexy zamknięte 40ml flakonikach.
Najbardziej ciekawa jestem kompozycji dla grupy AB ze względu na oryginalny skład [te łupki, kamienie itp. ;)]

Ilustracje:
1) materiał dot. zapachu
6) materiał dot. zapachu

Perfumy o zapachu bekonu


Kolejny perfumeryjny eksces.. Perfumy pod wdzięczną nazwą Scent by the God wypuściła marka Fargginay. Na kompozycję składa się zapach boczku oraz wiele innych , harmonizujących z nim aromatów :] Liczba komponentów ponoć dochodzi do kilkuset.

Powiem szczerze, że nie mam zamiaru takim ustrojstwem pachnieć [szczególnie po Bonfire Demeter, które pachnie pieczoną kiełbasą], ale sam pomysł wydaje się uzasadniony w świetle badań, o których czytałam. Dotyczyły one najprzyjemniejszych zapachów dla mężczyzn i kobiet [ artykuł TU ]. I wśród ulubionych, męskich zapachów wysoką lokatę zajął smażony boczek. Cóż- w końcu 'przez żołądek do serca' ;)

środa, 6 kwietnia 2011

Niszowe nowości

Dziś garstka informacji o niszowych nowościach:

1.
Clive Christian, który może się poszcycić wydaniem najdroższych perfum na świecie, przedstawia dwa nowe zapachy: C for women i C for Man.

C for Woman będzie zapachem klasycznym, kwiatowym. Wśród nut zapachowych pojawią się: róża, jaśmin, fiołek i tuberoza. Perfumy powstają z najwyższej jakości komponentów. Otwarcie ma być świeżo kwiatowe. Potem zapach rozgrzewa się na skórze.

C for Men to kompozycja kwiatowo-przyprawowo-drzewna. Wśród nut zapachowyh pojawią się: wetiwer, skóra, szafran i inne przyprawy.

Europejska premiera perfum przewidywana jest na wrzesień 2011 r.

Więcej informacji na oficjalnej stronie producenta.

2.

Diptyque - 34 Boulevard Saint Germain

By uczcić 50lecie olfaktorycznej działalności, marka Diptyque wprowadza swój nowy zapach o nazwie '34' [nazwa wzięła się od adresu, pod którym wszystko się 'zaczęło': 34 boulevard Saint Germain, Paris].

Nuty zapachowe tworzące kompozycję:
nuty głowy: czarna porzeczka, zielone listki, cytrusy, różowy pieprz, gożdziki, cynamon, kardamon.
nuty serca: róża, geranium , tuberoza, fiołek, irys.
nuty bazy: nuty drzewne, eukaliptus, żywice, nuty balsamiczne.

Perfumy można już nabyć w perfumerii Galilu.

Zapach występuje w formie: wody toaletowej 50 ml, wody toaletowej 100ml, perfum do pomieszczeń, świeczek zapachowych i zawieszek zapachowych.


3.

Bond no.9 - Madison Square Park

Nuty zapachowe:
nuta głowy: hiacynt, trawa preriowa, czarne jagody.
nuta serca: tulipan, róża
nuta bazy: drewno tekowe i wetiwer.

Zapach dostępny będzie w wersji 50ml i 100ml.

Premiera: kwiecień 2011r.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Lubin - Nuit de Longchamp

Nuit de Longchamp to perfumowy staruszek. Zapach z 1934 roku i w sumie wpisujący się raczej w tamte 'gusta'. :)

Otwarcie jest mocne, ciężkie. Kolońskie z szyprowymi akordami. Czuć duże ilości cytrusów, przyprawową goryczkę i splatające się nuty 'klasycznych' kwiatów- z różą i jaśminem na czele. Czyli preludium zupełnie nie  moim stylu, lecz interesujące.

Rozwinięcie jest znacznie delikatniejsze, choć dalej ciężkie. Czuć głównie mieszankę róży i jaśminu doprawione cytrusami, ciemną, lecz niezatęchłą paczulą oraz odrobiną pudru. Dzięki temu ostatniemu, zapach Lubin'a traci agresywny wydźwięk. Łagodnieje, staje się wdzięcznie kobiecy, miękki jak szal z lisa.
Im dłużej 'Nuit' spowija moją skórę, tym miększy i bardziej kwiatowy się robi. Traci również charakterystyczny, szyprowy czar. Staje się [trochę zwykłym] eleganckim zapachem kwiatowym. 


Trzecia faza jest delikatna. Miękko kwiatowa. Łagodna. I dlatego, dla mnie traci swój czar. Brakuje mi tu czegoś charakterystycznego, zaczepnego. Pozostają tylko miękkie, wymieszane kwiaty, z paczulą i leciutkim drewnem.

Nuit de Longchamp jest jak powiew minionej epoki. Wspomnienie, tego, co kiedyś było modne i wybierane na 'większe okazje'. Zapach jest elegancki, klasyczny i na wieczory dość uniwersalny. Choć, dziś przeszkadzać może jego staroświeckość. 
Z drugiej strony przywołuje klimat lat 30stych, który ja odbieram jako 'ciemne' vintage reprezentowane przez Marlenę Dietrich. Przywołuje wspomnienie odcieni szarości na ekranie, 'nieudziwnionej' , eleganckiej kobiecości i klasy. Chłodnego wdzięku: w uśmiechu, w zaciąganiu się dymem papierosowym i w odgarnianiu włosów. Nuit Lubina wyraża dystans i wdzięczną, 'grzeczną' prowokację. Gdybym poczuła go na nieznajomej, pomyślałabym, że to kobieta pewna siebie. Uwodzicielska bez grama wulgarności. Podziwiana za styl i kontrolę nad sobą.

Sama nie będę używała Nuit de Longchamp, ale polecam przetestowanie zapachu wielbicielkom szyprów i klimatu 'dawnych lat'. Zapach wpasowuje się w tamte czasy, choć dla mnie trzecia faza jest zbyt mało charakterystyczna, niewyrazista. 

Opakowanie- bardzo wdzięczny, trochę pękaty flakonik. Klasa sama w sobie ;)

Trwałość- dobra, ale bez zachwytów.

Gdzie i kiedy pasuje- zapach wieczorowy. Nadaje się na cały rok.

Komu pasuje-zapach damski. 

Gdzie można kupić- w perfumerii Missala w cenach 465 pln za 100ml i 365pln za 50ml.

Nuty zapachowe: 
nuta głowy: sycylijska lemonka, tunezyjskie kwiaty pomarańczy, gałka muszkatołowa, kardamon, ylang-ylang 
nuta serca: turecka róża, jaśmin z Dades, irys z Florencji, drzewo sandałowe, absolut z żarnowca 
nuta bazy: paczuli, wetiwer z Haiti, balsam z Tolu i Peru, labdanum, mech dębowy 

Ilustracje:

wtorek, 29 marca 2011

Les Parfums De Rosine - Secrets de Rose

Z Secrets de Rose miałam ciężką przeprawę. Testowałam je wielokrotnie i dalej nie wiedziałam co napisać...szukałam w kompozycji 'tego czegoś', którego tam nie ma :)

Zacznę od zapowiedzi zapachu. Miała to być czarna róża. Tajemnicza, ekscytująca, inna od pozostałych 'ogrodowych dam'. Ciemna, nasycona, ciężka. Po takim opisie nie mogłam się nie skusić na próbkę. A teraz nie mogę jej nie skrytykować.
Otwarcie zapachu jest obiecujące. Kwaskowe, dość ciężkie, bez 'Bułgarii', a z odrobiną goryczki. Ładne i rzeczywiście dość ciężkie. Poza tym nuty w tle układają się w delikatną smugę indyjskich kadzidełek :P

Z tak obiecującego pączka, niestety, rozwinęła się zupełnie zwykła różyczka. Początkowo 'standardowa', jaką znajdziemy w wielu innych kompozycjach różanych. 
Później delikatna, markotna, bez polotu. O czerni płatków można sobie jedynie pomarzyć. Czuć słabiutką, słodkawą i trochę upudrowaną różę. Kojarzącą się bardziej z zapachem niektórych szminek, niż z żywym kwiatem. 
Przez pewien czas, różę utrzymywał przy życiu kwaskowy posmak. Jednak w końcu i on znika, pozostawiając na skórze słodko-kwiatowy puder. Zupełnie nieciekawy, żałośnie mało intensywny i nieekscytujący. 
Zapach jest zimny i suchy jak trup w pudrze. I tyleż samo jest z nim frajdy [zakładam, że ilość osób które tym zachęcę do testów jest marginalna :P ].

Trzecia faza zapachu sprawiła mi najwięcej problemów. Nie. Nie dlatego, że tyle się w niej dzieje, a dlatego, że jest tak mało intensywna i mdła. Do wymiętolonych płatków [nie tylko róży] dochodzi mięciutkie, cichutkie piżmo. Na szczęście nie mydlane. 

Secrets de Rose jest moim zdaniem słabą kompozycją. Może na mojej skórze jest tak nieciekawe i ulotne [?]. Nie wiem. Wydaje mi się, że to kolejna kompozycja, której dodano ciekawy opis. Miernota zamknięta w ładny flakonik i okraszona oryginalną historią. Byłabym bardzo, bardzo zła, gdybym kupiła flakonik 'w ciemno'.

Opakowanie- ładne, ozdobione czernią.

Trwałość- średnia. Ale biorąc pod uwagę szybko utratę intensywności, powiedziałabym ,że słaba.

Gdzie i kiedy pasuje- jako zapach dzienny na sezon wiosenno-letni.

Komu pasuje- zapach damski.

Gdzie można kupić- perfumy dostępne w perfumerii Missala w cenach 390 pln [100ml] i 300 pln [50ml]

Nuty zapachowe:
nuta głowy: śliwka, lukrecja, róża, gorzka pomarańcza, szafran
nuta serca: magnolia, ylang ylang, róża (absolut), biały jaśmin, kmin
nuta bazy: drzewo sandałowe, himalajski mech dębowy, ambra (roślinna), czystek (labdanum), piżmo

Ilustracje:

1 i 3 ) http://unseelieallure.deviantart.com
2) http://ninaste.deviantart.com

piątek, 25 marca 2011

Dolce & Gabbana, Anthology, 18 La Lune

Tarot zawsze jest ciekawy. Daje wiele możliwości. Ci, którzy czytali 'X' Clamp'a wiedzą, że łączy w sobie mistycyzm z walorami estetycznymi [manga, o której wspomniałam była przepięknie ilustrowana, a każda z postaci miała przypisaną kartę tarota]. Uważam , że chłopaki z D&G wykorzystali wspaniałą ideę. Teraz mają 22 nazwy dla swoich zapachów i przypisaną do nich tajemniczą, mistyczną aurę oraz siłę, charakterystyczną dla danej karty. Do tej pory wyszło 6 'tarotowych' zapachów. Ja poznałam 5. Tak pobieżnie. Jedynie z 'Cesarzową' i 'Księżycem' postanowiłam poznać się bliżej. I mimo że 'Imperatorka' chyba bardziej mi się podoba, to tematem dzisiejszej notki będzie 'La Lune'.


La Lune jest całkiem sympatycznym, damskim zapachem. Mimo że kolekcja ukazała się jakiś czas temu, postanowiłam trochę poczekać z recenzją. Dlaczego? Ponieważ oczekiwania związane z 'tarotową' kolekcją były zbyt duże. Po 'mainstreamowej' marce spodziewano się niszowej wyjątkowości. I tu kolekcja trochę zawiodła. Bo wpisała się w raczej w ten 'ogólno-przyjemny' trend. Zapachy nie były 'magiczne' i stwierdziłam, że poczekam trochę z recenzję, żeby ocenić je właściwie tzn. jak perfumy 'komercyjne', 'niemagiczne' :)


Otwarcie zapachu jest słodkie, ale świeże. przepełnione lekką, owocową słodyczą i kwiatowym wdziękim. Niby wtórne, ale przyjemne. Mimo że podobne akordy 'słyszałam' już wielokrotnie, to oceniam 'Lunę' pozytywnie.


Rozwinięcie zapachu jest zbliżone do pierwszej fazy: kwiatowo-owocowe. Jednocześnie słodkie i świeże. Bardzo kobiece i takie 'pozytywne'  :D Czuć lilię, tuberozę i irysa. Wszystko w wersjach niekontrowersyjnych. Lilia nie jest 'pogrzebowa', ani chłodna, tuberoza nie ogłusza, a irys prawie nie ma pudru :) Wszystko jest dość stonowane. I ma to swoje plusy. Dzięki temu zapach nie jest nazbyt kontrowersyjny i zachowuje się dość bezpiecznie. Jest ładny, kobiecy i nadający się od rana do wieczora.


W tle czuć lekką, skórzaną nutę. Zupełnie nie agresywną. Tworzącą miękką, aksamitną podstawę dla nut kwiatowych. Tak jak to 'skonstruowano' w Daim Bond. Skóra nie kojarzy się to w żadnym wypadku męsko, surowo. W połączeniu z piżmem jest maksymalnie łagodną bazą podbijającą kwiatowy bukiet.


Do tej kolekcji Dolce&Gabbana podchodziłam z ogromną rezerwą. Wiedziałam, że nie ma co liczyć na olfaktoryczne 'szaleństwa'. Miałam jedynie nadzieję na dobre oddanie charakteru zapachów w stosunku do kart, które sobą 'prezentują'. Moim zdaniem częściowo się udało, częściowo nie. I La Lune jest w tej 'lepszej' części. Zapach jest trochę tajemniczy, melancholijny. Delikatny i świetlisty...raczej nie w moim typie, ale przyznaję, że działa na moją 'estetykę'.


Opakowanie- proste, kanciaste. Nic specjalnego, ale przynajmniej cała seria ma jednakowe flakony.


Trwałość- średnia.


Gdzie i kiedy pasuje-na wiosnę, lato, jesień. Okazja raczej bez znaczenia ;)


Komu pasuje- perfumy damskie.


Gdzie można kupić-zapach dostępny w perfumeriach stacjonarnych i internetowych.


Nuty zapachowe:
tuberoza, lilia, korzeń irysa, piżmo, skóra, sandałowiec.


Ilustracje:
1) http://luciole.deviantart.com
2) nie znam autora :P
3) http://heise.deviantart.com/

wtorek, 22 marca 2011

Montale Paris - Black Aoud

Chylę czoła przed Montale. Black Aoud to świetnie skomponowany zapach - nadający się i dla mężczyzn, i dla kobiet. Pachnący jednocześnie mrocznie, audowo-kadzidlanie i szlachetnie, dostojnie- dojrzałymi, aksamitnymi, płatkami bordowych róż. Pięknie, głęboko. Jak 'ciemna strona' romantyzmu.


Sam 'pierwszy wdech' jest nieprzyjemny. Alkohol, róża z powiewem suszonych śliwek i leciutka spalenizna. Nie w moim guście. Przy pierwszym teście taki 'opening' troszkę mnie zraził. Zostawiłam mieszankę na nadgarstku trochę czasu. Robiłam coś 'nieolfaktorycznego' przy komputerze. Zamyślona, zajęta, odgarnęłam kosmyki włosów opadające na twarz. I mnie trafiło. Co za zapach !!! Powąchałam nadgarstek. I to było właśnie Montale. Róża rodem z Sa Majeste (...) Luten'sa - ciemnoczerwona, dojrzała, wyrafinowana. Wiejące mrokiem aoud i skondensowana mieszanka innych nut, które dodatkowo podbijają 'ciemną stronę mocy' Black Aoud.
Wyjątkowo interesująca, niszowa mieszanka. 


A co dzieje się dalej? Aoud 'pęcznieje' :D 
W pierwszej fazie najbardziej 'uderzającą' nutą jest róża w pełnym rozkwicie. Potem jednak 'królowa kwiatów' łagodnieje. Przestaje być podobna do tej Lutens'owej. Traci posmak charakterystyczny dla róży 'bułgarskiej' i przechodzi w bardziej niefizyczny stan. Staje się subtelniejsza, słodsza.
A poza nią czuć aoud. Znacznie mocniejsze niż przedtem. Chłodne, przenikliwe, ale zupełnie niepodobne do tego od M.Micallef. Gęstsze, przeplatające się z kadzidłem. Ciemniejsze.


Po pewnym czasie 'formować' zaczyna się sandałowiec. Ale procesu 'materializacji' nie kończy :) Czuć go gdzieś w tle, lecz ciągle wzbogaca pozostałe składniki, nie przyjmując swojej 'orientalnej', właściwej formy ;)


Paczula odgrywa tu rolę głównie 'zagęszczającą'.


Trzecia faza jest miękka, ale 'zbita'. Nuty 'przylegają' do siebie dość ściśle. Czuć wszystkie wcześniej wymienione składniki. Tyle, że delikatniejsze [jeśli chodzi o moc] i bardziej 'jednopłaszczyznowe'.



Gdybym miała wymienić zapach, który najbardziej przypomina mi Black Aoud byłoby to Amouage Lyrics Men. Część czasu róża jest podobna. Poza tym jej płatki spowija 'mroczna' aura. W każdym razie-klimat podobny ;)



Black Aoud to bardzo udana kompozycja. Klimatyczna, dosyć ciężka, szlachetna. Jednocześnie nieszablonowa i nie przesadnie udziwniona. Myślę, że znalazłaby miejsce w sercach zarówno wielbicieli niszy, jak i osób, które do tej pory kupowały głównie 'mainstreamowe' perfumy.
Na początku tej recenzji stwierdziłam, że Black Aoud to 'ciemna strona romantyzmu'. Zapach sprawia na mnie wrażenie ciemnego i ciężkiego. Nie ma w nim żadnej radości. Iskier czy błysków. 
Za to ma w sobie szlachetną melancholię. Głębię spojrzenia, miękkość dotyku i gorący szept. Bo romansu brakuje tylko uśmiechu...ale najwytrwalsi, najbardziej umęczeni romantycy nie potrzebowali uśmiechu. Może i ja nie potrzebuję, żeby Black Aoud pokochać?




Opakowanie- czarny flakon niespecjalnej urody :) Trochę dezodorantowy.


Trwałość- dobra


Gdzie i kiedy pasuje- na wiosnę jako zapach wieczorowy oraz na sezon jesienno-zimowy. Jeśli chodzi o okazję, to Black Aoud jest dość uniwersalne.


Komu pasuje- unisex


Gdzie można kupić- w perfumerii Missala w cenie 235 pln za 50ml i 399 pln za 100ml [w tej chwili ta opcja jest niedostępna] 


Nuty zapachowe:
 kambodżańskie aoud, czerwone róże, indonezyjska paczula, sandałowiec, labdanum, mandarynka, piżmo 


Ilustracje:
wszystkie pochodzą z ' Kuroshitsuji'.