piątek, 22 października 2010

Nasomatto - Black Afgano


Czyli przystojny terrorysta.

Gdy poznałam Afrano, od razu przypadł mi do gustu. Dosyć ciężki, z ciekawą nutą haszyszu, oryginalny.

Black Afgano zaczyna się dość agresywnie. Nutą znaną mi z chociażby Cozumela, tyle, że tym razem bardziej agresywną , mocniejszą, surowszą. Haszysz zaserwowano w wersji nieco zielonkawej, wilgotnej i oleistej.  W doborowym towarzystwie.

W trakcie rozwoju zapach niewiele się na mnie zmienia. Prawie przez cały czas trwania jest bardzo gęsty, intensywny. Czasem daje o sobie znać gorycz, a innym razem wychodzi spod spodu  słodkawa, trochę kremowa nutka. Olejek z którego robiono perfumy jest tylko w niewielkim stopniu rozcieńczony. Zresztą czuć to nawet 'dotykowo' na skórze, po wyschnięciu zapachu-zostawia  lekki, tłustawy film w miejscu spryskania.

Muszę przyznać, że Czarny Afgan to zapach wart uwagi- piękny na swój sposób, zwracający uwagę, niejednoznaczny. Mimo występowania w nim większej ilości 'tej specyficznej nutki' nie kojarzy się od razu z przyjmowaniem zakazanych substancji. Przynajmniej tłum zaślinionych narkomanów mnie nie otoczył...no i nikt ze znajomych nie twierdził, że pachnę 'trawą', 'haszyszem' czy czymś takim.

Co do nut-marka utajnia skład wskazując tylko na oczywisty wabik - haszysz :) Gdybym miała domyślać się czego tam jeszcze domieszano, to wydaje mi się, że jest tam sandałowiec w całkiem 'słusznej' ilości, oud, tytoń [też więcej niż w Cozumelu] i kawa [zielona?]. Czyli cała masa używek na miękkim, lekko drzewnym tle :) Kompozycja na tyle interesująca, że zaczęłam zastanawiać się czy przypadkiem nie potrzebuję nowego zapachu...

I pewnie pożądałabym 'śmiertelnie drogiego' flakonu Nasomatto gdyby pierwszy  globalny test nie odbył się wieczorem. Z tzw. Lubym wybieraliśmy się do znajomych. Tego dnia Afgan do mnie przyleciał [bez wąglika dzięki Bogu :P], więc bez zastanowienia użyłam średnio obficie - w sumie 3 'psiki' [za uszami i na dekolt]. Od razu po spsikaniu- jak wspomniałam - podobał się.
U znajomych z satysfakcją wdychałam - dalej byłam zauroczona. Po dobrych paru godzinach [i paru drinkach] wróciliśmy do domu. Umyłam grzecznie twarz, ząbki i od razu lulu...
...no i dupa. Żadne lulu. Po jakiejś godzinie męczenia się, uchyliłam zmęczoną powiekę, błysnęłam czerwonym ślepiem. Z zażenowaniem stwierdziłam ,że skubaniec ciągle dusi mnie dredem [czyt. 'ogonem'].
Czułam zapach Afgana przy najmniejszym poruszeniu-mocny , zatykający, uniemożliwiający zaśnięcie. Myślałam nad kąpielą ,ale pewnie trzeba by umyć też włosy-czyli wszystkich bym obudziła, a potem i tak nie spała tylko suszyła łeb [długie włosy w końcu trochę się suszy...].
Kąpiel odpada...i tak, przeklinając w myślach, nawet nie wiem kiedy zasnęłam. A wiem ,że zasnęłam głównie dlatego, że wiele razy jeszcze miałam okazję się przebudzić tamtej nocy. Za każdym razem , gdy się przewracałam z boku na bok , ulatniała się ze mnie chmura 'Afgano'. I zapach był na tyle mocny ,że mnie 'cucił' :( Tej nocy wyglądałam mniej-więcej tak:

Tamta noc jakoś obrzydziła mi te perfumy. Musiałam trochę odczekać i wypróbować go rano [ok...w moim przypadku 'skoro świt-o 12 :P].Teraz znowu mi się podoba, ale zanim zainwestuję w flakon, solidnie się zastanowię [tym bardziej, że cena zapachu jest na tyle odstraszająca, że pewnie skuszę się na najwyżej jeden zapach tej marki].

Opakowanie- bardzo podobają mi się flakony Nasomatto. Flaszka prosta i klasyczna, a korek ogromny , drewniany, oryginalny...Ok -  niepraktyczny, ale jakoś zupełnie mi to nie przeszkadza :P


Trwałość- bardzo dobra [super dobra]

Gdzie pasuje - przede wszystkim -na dzień :) Użyty wieczorem może nie dać zasnąć [chyba ,że ktoś planuje kąpiel z myciem 'łba' przed snem].
Zapach dobry na jesień i zimę.

Komu pasuje- unisex.


Nuty zapachowe:
skład utajniony. Wiadomo ,że z haszyszem [i to ma być główny wabik :P]

Ilustracje:

1)Mika Sadahiro

2)http://shalora.deviantart.com/art/Eyes-In-The-Dark-162851206?q=boost%3Apopular+eyes+black&qo=34

3)http://vladstudio.deviantart.com/

1 komentarz: