wtorek, 5 stycznia 2010

Guerlain - Mitsouko


Mitsouko to kolejne perfumy, które dość długo zalegały 'gdzieś wśród innych próbek'. Nie śpieszyłam się z poznaniem ich. Dlaczego? 'Bo to taki klasyk' :) Ale w końcu przyszedł czas na 'starą japonkę' Guerlaina, bo zauważyłam ,że fiolka trochę przecieka i zostało już bardzo niewiele :)

Inspiracją dla Guerlain'a była japońska opowieść o miłości pięknej żony japońskiego admirała Togo do brytyjskiego oficera. Widać, dama nie mogła się zdecydować czy zostać z mężem , czy uciec z kochankiem , więc postanowiła przekazać sprawę w ręce fortuny. I tak Mitsouko czekała spokojnie , który z panów wróci żywy z wojny rosyjsko-japońskiej by pozostać przy jej boku na resztę życia.
Właśnie ta nieco oportunistyczna dama dała imię stworzonemu w 1919r. zapachowi.
A tak na marginesie-lubię jak zapachy biorą nazwę od imion [bądź nazwisk] postaci historycznych lub fikcyjnych. Szczególnie jeśli zapach jakoś się z z imiennikiem kojarzy [no i jest to dobry chwyt marketingowy. Na przykład, mimo że spisy nut zapachowych Casanovy czy Mata Hari nie pociągają mnie specjalnie, to i tak chcę poznać słynnego rozpustnika i kurtyzanę-szpiega :)].

W tym przypadku zapach nie 'wstrzelił się' w japońskie klimaty. Nie kojarzy mi się również z miłością. Chyba najprędzej można podpisać go pod cechy charakterystyczne Pani Mitsouko-kobiecość, delikatność, opanowanie, ''ułożenie'.


Pierwsze nuty Mitsouko to sama esencja klasyki. Zapach nieco koloński, mocny, intensywny. Przebrzmiały cytrusami i jaśminem [na szczęście niezwalającym z nóg]. 'Opowieść' rozpoczyna się wytrawnie, kobieco i staromodnie :)
Szybko jednak zaczyna od skóry promienieć lekkie ciepło. Wesołe i nastrajające mnie optymistyczne. Na skórze przeplata się woń pomarańczy ze szlachetnym [choć nieco oklepanym] kwieciem dając wrażenie ciepła i lekkiej , owocowej słodyczy.

Powyższy 'efekt' trwa jednak krótko,bo zaraz potem 'wypełza', niczym robak, z pomarańczy szypr. Klasyczny, nieco dekadencki i bardzo charakterystyczny. I po raz kolejny nie mogę odmówić Mitsouko miana 'klasycznego szypru' :) Tak jak czasami ciężko mi określić zapachy przyporządkowane do 'kategorii szyprowej' szyprami, tak tu nie mam żadnych wątpliwości. Wpisuje się on do wcześniej wspomnianej grupy równie wielkimi literami jak Bandit czy Agent Provocateur, choć tym razem jest bardziej 'ugłaskany'. Upiększony płatkami kwiatów, obłaskawiony pomarańczami.

Ogólnie lubię szypry,ale Mitsuoko, mimo że piękna ,nie przypadła mi do gustu. Mam Bandita i Agenta. I tyle zapachów z tej kategorii mi wystarczy. Zresztą dwa powyższe podobają mi się bardziej. Mają wyrazisty charakter. Przy dekadenckiej bandytce i kuszącym 'prowokatorze' Mitsouko maluje mi się jak taka japońska żona- ładna ,ale bez wyrazu. Z charakterem utemperowanym przez surowe wychowanie, bez odwagi, by podjąć własną decyzję.
Dlatego niech Mitsouko dalej czeka,ale nie na mnie ;)

Opakowanie- 'klasyczny' flakonik jest przepiękny. Ale w podobnych zamknięte są i inne skarby Guerlain'a, więc można taki mieć bez potrzeby zapraszania do domu 'japońskiej kochanki'.

Trwałość- dobra.

Gdzie pasuje- taką klasykę można nosić właściwie wszędzie, choć wydaje mi się,że najlepiej Mitsouko pasuje na dni niezbyt chłodne i niezbyt zimne-powiedzmy środek wiosny :)

Komu pasuje- zapach kojarzy mi się z kobietą elegancką, stylową. Urodziwą, nieco cichą i skrytą. Taką , która nie stara się być w centrum uwagi, nie 'krzyczy' strojem, ani zachowaniem.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: bergamotka, jaśmin, róża, cytrusy
nuta serca:bez, brzoskwinia, jaśmin, ylang-ylang, róża
nuta bazy: mech dębowy,ambra, cynamon, vetiver, przyprawy.

Autorzy ilustracji:
heise
+
nieznani :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz