czwartek, 4 listopada 2010

Parfum d'Empire - Aziyade

Aziyade miało być esencją seksu. Magiczną mieszaniną afrodyzjaków z różnych kultur. Zapachem o prawie magicznej sile przyciągania. Najbardziej prowokującym w historii. W jego skład wchodzą m.in: 

owoc granatu - był dla starożytnych Egipcjan i mieszkańców Bliskiego Wschodu symbolem płodności. Według Greków miał powstać z krwi Dionizosa [znanego z rozpusty, lekkiego prowadzenia i niezłych imprez]

cynamon z Cejlonu - był w starożytnym Rzymie używany podczas erotycznych schadzek [swoją drogą ciekawe jak go stosowali :P ]

egipski kminek - w imperium sumeryjskim używano go w obrzędach 'świętego nierządu' [cóż...interesujące święto :D ]

korzeń imbiru -pobudzał Chińczyków [biorąc pod uwagę ich liczebność to chyba środek godny zaufania :P]

niedojrzała paczula - indyjski afrodyzjak. Ma dodawać siły i energii.

wanilia-uwielbiana przez Azteków

chleb świętojański i krople żywicy kadzidlanej -ich zapach budował 'atmosferę' w orientalnych haremach

Tytułowa bohaterka perfum - Aziyade jest jest bohaterką powieści Pierra Loti'ego, która opowiada o życiu w haremie u zmierzchu imperium otomańskiego...czyli mamy kolejny podtekst.

Nie da się ukryć ,że zapowiedź zapachu kusi na wszelkie możliwe sposoby. Zbudowano mu tak erotyczne zaplecze, że założę się, że większość pań chciałaby przetestować działanie tego specyfiku na sobie :) Ja jednak nie dałam mu się uwieść...ale na próbkę się skusiłam :P


Otwarcie zapachu wyjątkowo mi się nie podoba. Kojarzy mi się z pralinkami kiepskiej jakości. Nuty układają  się w czekoladkę z owocowym nadzieniem i alkoholem.Chwilę później czuję słodkie, suszone śliwki i trochę sztuczną słodycz daktyli.

Gdy zapach zaczyna dojrzewać, ze środka wychodzi wibrująca, odświeżająca nuta. Imbir z odrobiną cytrusowego soku. Dalej jednak zapach jest bardzo słodki. Temperatury słodyczy dodaje cynamon, a kadzidło zagęszcza atmosferę. Brzmi to nawet interesująco, ale pachnie jak dla mnie średnio. Całość jest bardzo gęsta, zawiesista i 'przesładzająca' od 'przerobionych' owoców. Struktura zapachu wydaje mi się tak zbita, że pod tą masą intensywnych składników prawie nie da się oddychać.

W trzeciej fazie zaczyna dawać o sobie znać piżmo. Do tego kompozycja nieco się 'przewietrza' i robi się znośna. Bardziej miękka, lejąca i żywsza. Niestety, dalej czuję jednak tą dziwną, kandyzowano-pralinkową nutę, która psuje mi odbiór każdej fazy.

Aziyade miało być afrodyzjakiem. Jadnak, tak jak pisałam wcześniej, do mnie jakoś nie przemawia. 
Pragnę zauważyć, że 'starożytni' stosowali poszczególne nuty tych perfum oddzielnie...i osobno bardzo lubię i cynamon, i imbir, i większość innych składników. Jednak wrzucone razem, do jednego gara i wymieszane, stworzyły maź zbyt gęstą. Lepką, leniwie i powoli skapującą z łyżki. Zbyt intensywną i bardziej odurzającą, niż pobudzającą.  
Poza tym mam wrażenie ,że twórca perfum po prostu sporządził listę afrodyzjaków' i 'na siłę' je wymieszał. Na pewno nie jest to 'najbardziej prowokujący zapach w historii'. Do tego brakuje mu drapieżności, zadziorności i płynnych kocich ruchów. Przyrównałabym go raczej do tęgiej kurtyzany [jak już producent narzuca takie skojarzenia :) ] wylegującej się na sofie. Mało powabnej, znudzonej, przewracającej oczami.

Mocną stroną perfum jest dla mnie pulsujący imbir i ostrość, która pojawia się tylko chwilami w trakcie trwania drugiej fazy. Poza tym zapach jest trwały-za to  plus.
Minusem jest dla mnie nadmiar słodyczy i kuchenne skojarzenia. Jakoś suszone śliwki i daktyle w takich ilościach kojarzą mi się z konfiturami ,albo stoiskami z suszonymi owocami. Nie z erotyzmem, który z takim przekonaniem wmawia mi producent. Do tego w kompozycji brakuje życia. Wigoru. Tej energii i siły.  Spazmów, westchnień i krzyków...W skrócie- bez orgazmu :)

Opakowanie- ładny, smukły flakonik charakterystyczny dla marki.

Trwałość- dobra

Gdzie pasuje- na jesień i zimę. 

Komu pasuje- zapach damski

Nuty zapachowe:
nuta głowy: granat, kandyzowane daktyle, migdały, pomarańcze, suszone śliwki
nuta serca: cynamon, kminek, imbir
nuta bazy: paczula, wanilia, żywice, piżmo, czystek marokański 

Ilustracje:

1) http://izabella.deviantart.com/art/Ursula-169541588?q=boost%3Apopular+ursula&qo=3

2) http://daekazu.deviantart.com/art/Madame-La-Kukuruku-27159131?q=boost%3Apopular+madame&qo=23

3) http://chloec.deviantart.com/art/Cute-chubby-disrobing-lady-66915684?q=boost%3Apopular+chubby+lady&qo=16

2 komentarze:

  1. Wiem, że one Ci się nie podobają, ale dla mnie ten właśnie opis jest smakowity! Może nie seksowny, ale z pewnością wart uwagi, dlatego, że ja bardzo kocham takie ulepki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Staram się opisywać dość obiektywnie 'co czuję' :) I co mi przeszkadza. Tym bardziej, że wiem, że zapach ma sporo fanek i to, co mnie w nim razi, dla niektórych będzie zaletą :P

    Chociaż przyznaję ,że niektóre słodziaki też bardzo lubię np. oklepaną Lolitę i L LL :)Mimo że są słodkie do bólu i popularne,to i tak zimą ich używam :)

    OdpowiedzUsuń