środa, 16 marca 2011

Szczyt niszy? Perfumy cuchnące kałem i brudem...

Jeśli przyjmiemy interpretację słowa 'niszowy', jako: odstający od głównego nurtu, nowatorski, występujący w małej ilości, to perfumy Jammie Nicholas'a ' Surplus' są po prostu szczytem niszy. Artysta stworzył kompozycję składającą się z kału i brudu. Warunek 'odstawania od głównego nurtu' został z miejsca spełniony :D Nowatorskość również jest niezaprzeczalna. Do tego ten unisex wydany został w ilości zaledwie 85 egzemplarzy [flakony 60ml po ok.40$]...z czego podobno 25  zostało już sprzedane.


Do tego perfumom została przypisana odpowiednia filozofia. Inspiracją była książka francuskiego pisarza Dominique Laporte'a:The History Of Shit, w której autor m.in. zajmuje się społeczną 'rolą' kału i jego funkcją jako składnika do produkcji kosmetyków
Laporte zasugerował, że przyjemne zapachy zostały wykorzystane na pokrycie brzydkich zapachów , więc można przyjąć, że nieprzyjemny zapach może być wykorzystana do pokrycia przyjemnego.


Moim zdaniem Surplus [ wybór nazwy również był uzasadniony. Jammie nie lubi tłumaczenia nazw perfum na francuski, tylko dlatego, żeby brzmiały ładniej. Dlatego wybrał nazwę, która po francusku i angielsku będzie taka sama: Surplus=Nadwyżka] jest ciekawym eksperymentem społecznym. Mimo że to g*wno zamknięte w złotym flakoniku, ludzie to kupują! Dlaczego? Bo jest tylko 85 flakonów? Bo to projekt artystyczny? Bo to nisza nad nisze? :)
A może to przez to wspaniałe hasło reklamowe: Made from the exscesses of the body...

6 komentarzy:

  1. Ja naprawdę nie mam pojęcia kto to kupuje i dlaczego. Może kiedyś będzie warte majątek. W końcu już kiedyś pewien włoski artysta sprzedawał swoją kupę w puszkach :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe... wiesz, znam przynajmniej dwie osoby, które kupiłyby je tylko dlatego, że... lubią takie zapachy;) moja przyjaciółka używa nagminnie demeterowego DIRT i jest nic zachwycona, a ja umieram za każdym razem, jak ją czuję. A mój chłopak jest fanem Tom of Finlnad z Etat Libre d'Orange i Markiza de Sade z HIstorii... więc gdyby tylko mogli, w moim domu pachniałoby g*wnem;) i uwierz, nie chodzi o ekskluzywność czy niszę nisz - są ludzie, którzy lubią "inne" (dla mnei brzydkie) zapachy;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ... a jedna polska artystka z tłuszczu poliposukcyjnego, odkupionego z klinik chirurgii plastycznej, stworzyła mydełka. ;/ Do wszystkiego można dorobić pięć tomów ideologii i wystawiać jako dzieło sztuki, a najchętniej sprzedawać. Jak g*wniane perfumy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha. Czym innym jest perfumowy zapach brudu, potu, kału, spermy (piżmo, ambra, kastoreum, cywet...), a czym innym stworzenie naturalistycznego odwzorowania ich woni. Sécrétions Magnifiques jeszcze rozumiem (jakoś), ale czy zrozumiem Surplus...? Gdzieś musi istnieć granica między sztuką a hochsztaplerką.
    ale to "oczywista oczywistość" przecież. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. eee...ja też lubię Markiza de Sade :P I na mnie nie pachnie na pewno g*wnem :F [kiedyś już pisałam recenzję].

    Za to na mnie kupą jedzie większość niszowych jaśminów :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedźmo a widziałaś film Banksy'ego "Wyjście przez sklep z pamiątkami"? Bo to właśnie film o granicach sztuki i o tym czy w ogóle istnieją. I naprawdę świetny do tego :)

    OdpowiedzUsuń