
Zatruty Bluszcz Demeter kupiłam w ciemno. Głównie ze względu na intrygując nazwą i na to,że lubię sposób , w jaki na kartach Biblioteki Demeter maluje się zieleń.
Miałam nadzieję,że zapach okaże się nie mniej interesujący, niż jego nazwa...
Po pierwszym teście miałam mieszane uczucia. Spodziewałam się czegoś innego-cierpkiej kropli trucizny, której w malutkim flakoniku jakoś nie było :)
Przy następnych testach doceniłam nieco inny urok 'tego' bluszczu.
Wspomniana wcześniej zieleń jest w Poison Ivy ciemna, dojrzała, chłodna. To bluszcz stary, rosnący w cieniu i wilgoci od wielu, wielu lat. Przeszedł nieco nutką wilgotnej ziemi , w którą wczepił się korzeniami, ale dalej pachnie głównie 'sobą'.
A co z trucizną?
Ukryła się wśród gęstwiny małych listków, w postaci słodkich , lepkich kropli, które ściekając powoli, leniwie po łodygach i liściach kuszą, czarują, uwodzą...
Trzeba przyznać, że taka trucizna zbierze większe żniwo, niż gorzki jad.
Nie żałuję,że dałam się skusić nazwie tych perfum.Są

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz