niedziela, 2 maja 2010

Comme des Garcons - Odeur 53



Marka Comme des Garcons stworzyła w 1998 roku perfumy, które miały być wyjątkowe. Abstrakcyjne. Złożone.
Odeur 53 miał odwzorowywać zapach świata stworzonego ludzką ręką. Skomplikowanego, nowoczesnego-dzisiejszego.
Sama nazwa wzięła się z tego,że 'tytułowy' zapach miał być anty-zapachem. Odeur miał odstawać od klasycznych perfum. A czemu 53? Ponieważ podobno zawiera on 53 ' nietradycyjne' nuty zapachowe. Producent wymienia między innymi: tlen, energię ognia, błysk metalu, świeże pranie suszące się na wietrze, węgiel mineralny, piaszczyste wydmy, lakier do paznokci, celulozę, czyste, wysokogórskie powietrze, paloną gumę i płonącą skałę.

Po przeczytaniu opisu nut stwierdziłam 'wow! Ciekawe jak to może pachnieć'. I w końcu poznałam Odeur 53...
Po pryśnięciu na skórę rzeczywiście wwąchiwałam się w nadgarstek jak zaczarowana . Na początku zapach był zimny jak stal. Pachniał twardym, ostrym metalem. Wrażenie to potęgował lekko koloński posmak, który wyodrębnił się zostawiając metalową aurę gdzieś w tle. W ciągu następnych sekund czuć było ciepło próbujące przedrzeć się przez chłód. Tylko przez chwilę. Nie wytrzymało długo,ale zaburzyło odbiór zapachu, który na następne sekundy zrobił się 'brudny', mętny, betonowy. Rzeczywiście-świat stworzony ludzką ręką: ostrza broni i twarde płyty chodnika. I tu pojawiło się największe zaskoczenie. Z pomiędzy kafli zaczął kiełkować maleńki zielony pęd. Rósł szybko, krusząc płyty. Jednak natura wygrała z dziełem człowieka. Dała odetchnąć świeżością i upoić się zapachem zieleni.
Dalej Odeur pachnie już naturą. Zielonymi młodymi listkami, świeżością, chłodnym wiatrem. W tle wyczuwam lekko cytrusową nutkę. Tyle,że ta cytryna nie kojarzy się z kwaśnym owocem, a czystością, sterylnością.

Zapach w tej fazie sprawia wrażenie niesłychanie prostego. Na pewno nie czuć w nim tych 53 składników. Nuty przeplatają się ze sobą łagodnie , powoli, z wyczuciem dając obraz, mimo wszystko, człowiekowi bardzo bliski.

Niestety, Odeur szybko staje się prawie niewyczuwalny. Jest tylko akcentem na skórze. Jak leciutki powiew wiatru niosącego ze sobą niedookreślony zapach przyrody.
Poza tym w ostatniej fazie Odeur się na mnie 'deharmonizuje'- czuć słaby, dziwny i niekoniecznie przyjemny zapach.
Muszę przyznać ,że początek zapachu rzeczywiście jest ciekawy-bardzo zmienny, energiczny i złożony. To prawie jak wycinek z historii ludzkości- najpierw przechodzimy przez czasy 'miecza', potem francuskiej elegancji gnieżdżącej się w pałacach, dzisiejszych betonowych miast, by w końcu wrócić do podstaw. Być może człowiek zrozumiał piękno 'nietkniętego' świata? A może jego miasta zawaliły się i wrócił do natury, bo nie miał wyjścia? Kto wie, czy za parę lat nie przyjdzie nam tego sprawdzić [w końcu niektórzy wierzą w apokalipsę w grudniu 2012r. ;)]

Co do samego zapachu, to jest ' nie w moim stylu' . Jest dla mnie za delikatny. To coś takiego jak Molecules-może pachnę,a może nie :)

Opakowanie- prosta, kanciasta, pasująca do 'wizerunku' zapachu

Trwałość-trochę ciężko mi ją określić, bo zapach przez większość czasu jest bardzo delikatny, ulotny.

Gdzie pasuje-praktycznie wszędzie. Tyle,że w miejscu, w którym przebywa parę osób [nawet tylko delikatnie 'wypachnionych'], Odeur zostanie zagłuszony.

Komu pasuje-unisex.

Nuty zapachowe: Wszystkich 53 nie znam,ale m.in są to: tlen, energia ognia, błysk metalu, świeże pranie suszące się na wietrze, węgiel mineralny, piaszczyste wydmy, lakier do paznokci, celuloza, czyste, wysokogórskie powietrze, palona guma i płonąca skała.

Ilustracje:
http://www.pandemic-dawn.com/pics/v/bookone/Pomotional/post-apocalypse-new-york_1_.jpg.html
http://pixini.deviantart.com/art/Post-Apocalypse-concept-140941418

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz