poniedziałek, 22 lutego 2010

Demeter - Freesia


Ostatnio udało mi się poznać parę kolejnych zapachów z bogatej oferty Demeter Fragrance Library. Zakupiłam w ciemno Ivy [skoro trujący bluszcz przypadł mi do gustu, postanowiłam wypróbować i 'zwykły'. Ale o tym później ;)], Lavender Martini i zrobiłam zapas Creme brulee. Poza tym w szafce 'gnije' Hawaiian Surf [i jakoś nie może się doczekać na recenzję :P]. Wszystkie nierecenzowane jeszcze zapachy postaram się wkrótce opisać,ale zacznę od tego, którego mam tylko próbkę-od demeterowej frezji.

Miałam nadzieję ,że znajdę tu frezję podobną do tej, która jest w Marilyn Glamour [bo ten zapach widziałam ostatnio tylko na Strawberrynet i to w jakiejś dziwnej cenie- regularnej 176pln za 75ml. Po obniżce 146pln...a pamiętam ,że sama kiedyś kupiłam je dużo taniej :/]. Czyli frezję w wydaniu silnym, żywym i intensywnym. Jednocześnie kobieco delikatnym i agresywnym.

I niestety się zawiodłam, bo frezja od Demeter to co najwyżej cień tamtej. Zapach jest delikatny , transparentny i mocno 'rozwodniony'. Do tego trzyma się tak blisko skóry, że gdy straci pierwszą 'intensywność' [jeśli tak to w ogóle można nazwać], to co najwyżej tulący się kochanek, albo przyjaciółka szepcząca coś na ucho będzie mogła go wyczuć. Cóż-taki 'intymny' zapach :) Tyle,że mimo wszystko wolę 'coś mocniejszego' ;)

Co do urody samego kwiecia-to też jest średnia. Może nie jest to zastała woda z wazonu, ale przez to, że frezja od Demeter jest tak wyblakła, sprawia wrażenie nieco przekwitłej. Jednym słowem-nie polecam.

Opakowanie-jak każda inna propozycja Biblioteki Demeter.

Trwałość- jak na Demeter ,to nie jest bardzo źle. Niby zapach cały czas jest leciutki,ale po 3 godzinach coś tam jeszcze czuć.

Gdzie pasuje- może letnie słońce i odrobina potu 'wzmocniłyby' zapach :) W każdym razie na jesienne i zimowe chłody, frezja niezbyt się nadaje.

Komu pasuje- zapach damski.

Ilustracja z Deviantart'a:
Freesia I by madalina2411

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz