poniedziałek, 1 marca 2010

Demeter - Lavender Martini

Zamawiając Lavender Martini 'w ciemno' miałam nadzieję na przyjemną lawendę z czymś orzeźwiającym. Cicho liczyłam na jałowcowy, intensywny dodatek gin'u. I, niestety, po powąchaniu, nie wiem czemu Lavender Martini zostało właśnie tak nazwane.

Od początku zapach jest nieco mydlany [!]. Nie kojarzy mi się na pewno z martini. To 'lavender' też jest dyskusyjne, bo niby coś 'fioletowego' się przebija ,ale słodkawa, mydlana piana przytłacza całość kompozycji.

Z ciekawości zerknęłam na opis na stronie Demeter. Według niego kompozycja zawiera: świeżą pomarańczę,Cointreau [likier z gorzkich pomarańczy], miód, cukier i wódkę. No tak...trzeba czytać opisy zapachów przed zakupem nawet jak nazwa wydaje się oczywista :) .
Tyle,że tak na prawdę opisane nuty tez nie oddają 'efektu końcowego' . Na pewno nie czuję tam żadnej wódki [i nie jest mi z tego powodu szczególnie smutno :)]. W ogóle nie czuć nic , co mogłoby wiązać tę wodę kolońską z drinkiem. Z resztą składników mogę się zgodzić.

Pomarańczę czuć w kompozycji mocniej niż lawendę. Miód i cukier też są. Tyle,że miód na pewno nie 'prawdziwy',a raczej taki syntetyczny słodzik 'miodopodobny'.

Więcej kwiatów pojawia się później,ale zapach w ciągu swojego [niedługiego] życia niewiele się zmienia.

Lawendowe Martini jest dla mnie totalnym zawodem, bo kupiłam flakonik przede wszystkim dla 'Lavender'. A lawenda na mojej skórze prawie w ogóle się nie ujawnia. Kompozycja wydaje mi się zbyt mdła i niewyraźna.

Opakowanie- standardowe dla Demeter Fragrance Library

Trwałość- kiepska. Tak z 2 godziny coś czuć.

Gdzie pasuje- zapach jest 'cichy' i bezpieczny, dlatego pasuje właściwie wszędzie.

Komu pasuje- unisex. Bardziej damski niż męski.

Ilustracje z Deviantarta. Autorzy:
StineJ
ImageAbstraction
zilla774

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz