poniedziałek, 29 marca 2010

Serge Lutens- Arabie


Recenzje Arabie straszą indyjskim żarciem, curry,pieczonym kurczakiem itp. Dlatego jakoś nie specjalnie śpieszyłam się z poznaniem tego zapachu. Tym bardziej,że Ambre Sultan dał mi już solidną porcję pieczonego kurczaka z curry w oleistej maceracie.
Jednak Arabie wzięło mnie z zaskoczenia-jedna z 'wizażanek' pojawiła się na Trójmiejskim perfumowym spotkaniu z flakonikiem tegoż zapachu i nie mogłam sobie odmówić poznania kolejnego Lutens'a. Na szczęście nie było to zmarnowane miejsce na ręce.

Na początku Arabie pachnie mieszanką mandarynki z dużą ilością przypraw. Jest raczej pikantnie i trochę jadalnie,ale bez przesady-nie ma arabskiego straganu,ani półmiska hinduskiego curry. Jest ciepłe, nawet przyjemne,ale nie zachwycające.
Perfumy rozwijają się w kierunku słodyczy. Matowej, przesiąkniętej wonią suszonych owoców [niesty, więcej tu daktyli, niż fig] przeplatającej się z aromatem drzewa sandałowego i cedru. Przyprawy dalej czuć,ale przebijają się przez słodkawo-drzewną podstawę delikatnie-tylko czasami dając o sobie znać.

Najbardziej w całym zapachu podoba mi się mało wyczuwalny zapach drewna cedrowego. Cedr jest jasny, słodkawy, podsuszony. Ozdabia kompozycję.

Nastrój perfum jest raczej wesoły. Nie ma w nim nic z 'nocy arabskich'-ani tańca brzucha, erotyki, chłodu pustyni po zachodzie słońca. Jest gorący piasek, słodycz suszonych owoców i beztroska.

Podsumowując- nie ma co się bać podróży do Arabii. Nie jest to może szczyt egzotyki,ale również nie czysto turystyczne wczasy upływające pod znakiem opychania się i leżenia plackiem. Chwilami można mieć kulinarne skojarzenia,ale Ambre Sultan jest w tym dużo, dużo gorszy.
No,ale to,że 'coś jest gorsze' nie sprawia,że zaraz mam ochotę ,to lepsze mieć. I tak jest w tym przypadku. Arabie nie jest brzydkie,ale nie w moim typie.

Opakowanie-'eksportowy', kanciasty flakon z beżowej serii.

Trwałość- Nienajlepsza jak na Lutens'a.Na mnie wytrzymał ok. 6 godzin.

Gdzie pasuje-myślę,że ani mrozy, ani upały nie są zapachowi straszne :)

Komu pasuje- unisex.

Nuty zapachowe: cedr, drzewo sandałowe, kandyzowana skórka mandarynki, suszone figi, daktyle, kminek, gałka muszkatołowa, goździki, żywica balsamiczna, tonka, syjamski benzoes, mirra

Ilustracje z Deviantart'a. Autorzy:
yuni
HMsa

1 komentarz:

  1. Kobieto, uwielbiam Twoj blog. Mnie samą fascynują zapachy, nie tylko te zamknięte we flakonach, ale wszystkie, które wywołują w mojej głowie ciąg skojarzeń z obrazami, dźwiękami, kolorami, czy emocjami. Dlatego Twoje opisy poszczególnych woni tak sobie cenię - nie szczędzisz wyobraźni dla przybliżenia ich czytelnikom. Scenki, sytuacje, przedmioty i miejsca które tworzysz przy opisywaniu zapachów są tak plastyczne i tak przemawiające do wyobraźni, że czasami czuję się, jakbym była na tej pustyni, czy w tym spróchniałym kościółku obok cmentarza. Wielki szacun ..i niech zapach będzie z nami! :)

    OdpowiedzUsuń