czwartek, 8 października 2009

Diptyque - Eau Lente, czyli Woda Gnidowa :D





Eau Lente powstało w hołdzie dla Aleksandra Wielkiego,a bazą zapachu jest opoponaks-żywica której opary niegdyś służyły ceremoniom w świątyniach.

Cóż-o wielkości Aleksandra nie ma co rozprawiać. Był wspaniałym władcą , wojownikiem i kochankiem [Hefajstion był podobno przez lata zapatrzony w swego 'Pana' :)]. Gdy komuś takiemu coś składamy w hołdzie, lepiej parę razy pomyśleć , czy jest wystarczająco dobre. No i czy pasuje do natury 'obdarowywanego'. Jak sobie poradziło Diptyque?

Początek Eau Lente jest mocny: wirujący odcieniami pożogi-czerwienią goździków, cynamonową rdzą i muszkatołowym brązem. Wtedy lepiej wąchać go z pewnej odległości, bo mieszanka działa na nos podobnie jak pieprz: świdrująco i kręcąco :)

Gdy ogień gaśnie, zostaje tylko żar, w którym powoli spala się opoponaks. I tu robi się na prawdę ciekawie. Dalej czuje przyprawy-cynamon , goździki i gałkę muszkatołową,ale już nie tak agresywne. Spod ich warstewki czuć gęsty , mleczny zapach żywicy, która przypomina mi nieco paczulę w wydaniu M.Micallef.

I im bardziej przyprawy ulatniają się, tym mocniej zapach przypomina mi Patchouli M.M. Tyle,że Eau Lente jest wersją pikantniejszą, bardziej stanowczą. Tak jakby Patchouli było kobiece, a Eau Lente męskie.

Po wywietrzeniu większości przypraw, pozostaje zapach gęsty, zawiesisty i kremowy. Dosyć ciepły i otulający,ale z czymś drapiącym i nutką 'zakurzonej starości'. Coś jak stary , wełniany sweter kurzący się gdzieś na strychu.

Ostatnia faza jest najbardziej mleczna. Wszystkie składniki mieszają się, tworząc w miarę jednolitą , kremową masę.










Wracając do pytania 'czy Diptyque udało sie stworzyć perfumy godne Aleksandra': wydaje mi się,że ciężko stworzyć zapach godny Macedońskiego. Ale myślę,że dzieło Diptyque mogłoby się samemu Aleksandrowi spodobać :)
Eau Lente łączy w sobie siłę przypraw z łagodnością i mętną słodyczą opoponaksu. Łączy moc wojownika z urokiem kochanka. Przynajmniej Aleksander nie musiałby zmieniać zapach w ciągu dnia-rano psika, idzie wojować, wraca do kochanka, a tu już czuć słodycz i śmietankę :D

Tak jak do tej pory zamierzałam zaopatrzyć się w Patchouli M.Micallef, tak teraz poważnie się zastanawiam nad wykreśleniem jej z listy i wpisaniem propozycji Diptyque. Eau Lente ma w sobie gęstość i miękkość, która podoba mi się w micallef'owej paczuli i przyjemne, szorstkie 'dodatki', które nadają zapachowi charakteru. Z drugiej strony brakuje mi tu trochę słodyczy Patchouli...ciężka decyzja i muszę się jeszcze zastanowić :)

Ciekawostka: próbowałam dojść do tego, co znaczy 'lente'. Pierwszym tłumaczeniem , które znalazłam, było 'gnida, jajo wszy' :D To byłaby piękna nazwa dla perfum [szczególnie składanych komuś w hołdzie]-'Gnidziana Woda'...niestety, nie mogąc uwierzyć w tak wdzięczną nazwę, szukałam dalej i znalazłam tłumaczenie przymiotnika-'wolna, powolna, opieszała'. Teraz się zgadza , chociaż mi jednak bardziej podoba się pierwsza wersja :)

Opakowanie- proste, klasyczne.

Trwałość- dość dobra. Długo trzyma się blisko skóry.

Gdzie pasuje- najbardziej chyba na jesień i zimę, chociaż na wiosnę tez się nadaje.

Komu pasuje- unisex

Nuty zapachowe:
opoponaks, cynamon, kmin, gałka muszkatołowa, goździki

Autor ilustracji:
Kirsi Salonen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz