piątek, 10 grudnia 2010

Serge Lutens - Fumerie Turque



Fumerie Turque to dla mnie męski odpowiednik Daim Blond. Niby nuty zapachowe są zupełnie inne, a jednak zapachy mają wiele wspólnego - tą samą miękkość, ciężką do opisania dymność i subtelny, zamszowy urok.

Otwarcie zapachu jest raczej męskie. Surowe, nieco kolońskie. Mieszają się w nim aromaty świeżego, wilgotnego tytoniu i paczuli z dopiero co rozwijającymi się, słodkawymi akordami owoców i kwiatów.

Druga faza zapachu jest, jak to przeważnie u Lutensa, jednocześnie oryginalna i 'zdatna do noszenia'. Wśród słodkich nut wyraźnie wybijają się suszone owoce [daktyle? porzeczki? Ale kto suszy porzeczki?! :)], nieco sztuczna, kandyzowana słodycz płynąca z 'udziwnionej' przez Sheldrake'a róży, naturalny miód i wosk pszczeli. A to wszystko rozpływa się po tytoniowo, zamszowym poszyciu.
Efekt - zapach jest jednocześnie słodki i surowy. Dobrze wyważony, harmonijny i niejednoznaczny. Mimo to...nie podoba mi się :) Nie lubię zapachu suszonych i kandyzowanych owoców, a kandyzowana nuta wydaje mi sie sztuczna i za bardzo spożywcza.


Na szczęście Fumerie Turque to perfumy o dosyć dynamicznym rozwoju. W czasie trwania na mojej skórze zmieniają się wielokrotnie, a zapach poddawanych przeróżnej obróbce owoców stopniowo, ale dość szybko  ulatnia się. Na mojej skórze po ok. pół godziny pozostaje woń wilgotnego, aromatyzowanego tytoniu z lekko ziemistym akordem paczulowym i delikatnym zamszem. To wszystko jeszcze wilgotne od niedosuszonych owoców i słodkiego syropu, ale już nie aż tak kleiste i gęste. Ostrzejsze i odymione. 

W tym wydaniu Fumerie Turque bardziej mi się podoba. Jest bardziej męskie, mniej 'jadalne' i w końcu nabieram właściwych [adekwatnych z nazwą] skojarzeń.
Przyjmując, że 'Turque' powołuje się na Turcję, a 'Fumiere' oznacza palarnię opium [wg. słownika LING: 'fumiere' to albo 'palenie', albo 'palarnia opium'. Ta druga wersja bardziej, w tym wypadku, do mnie przemawia :)], to Lutens nadał swym perfumom właściwe imię.
Bo tytoniowa nuta jednoznacznie kojarzy się z 'paleniem'. Nie takim 'papierosowym' , a aromatyzowanym, specjalnie przygotowanym i doprawionym tytoniem do sziszy. Dodając do tego inne, składniki, mamy wrażenie, że to jednak nie taki zwykły tytoń...i dlatego wersja z opium wydaje mi się uzasadniona :)
Skojarzenia z Turcją są jeszcze bardziej oczywiste - to królestwo suszonych owoców i barwnych szisz. I oba motywy tu występują.

Trzecia faza zapachu jest dużo spokojniejsza. Na mnie, o dziwo, ginie większość słodkich nut. Zostaje tytoń i paczula, na mięciutkim [dzięki wanilii i tonce] zamszu. Kompozycja jest ciepła, gęsta i mocno dymna.

Fumerie Turque budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony przeszkadzają mi niektóre nuty [suszone owoce i kandyzowane 'sama-nie wiem-co']. Z drugiej to oryginalny i przyjemnie dymny zapach.
Najbardziej podoba mi się trzecia faza- ciepła, słodkawa [ale bez przesady], spokojna i tajemnicza. Osnuta mgiełką nieduszącego dymu, klimatyczna i - mimo oryginalności - niewymuszenie elegancka.

Ja jednak zostawię to dzieło Lutens'a panom. Tak jak pisałam, mam wrażenie ,że Fumerie Turque to męski odpowiednik Daim Blond. Na mężczyźnie stworzy aurę zmysłową i tajemniczą. Doda miękkości gestom i głębi spojrzeniu. Będzie czarował lekkim uśmiechem i odurzał pocałunkami składanymi na kobiecej szyi.
A na damskiej skórze powyższe skojarzenia nie mają już miejsca.
Tak jak w pierwszej oraz drugiej fazie gęsta słodycz jeszcze jakoś współgra z kobiecą skórą, tak w trzeciej zapach najprawdopodobniej będzie żył innym życiem, niż jego właścicielka [choć oczywiście na każdym perfumy ułożą się inaczej i nie wykluczam, że niektóre panie 'podporządkują' sobie aurę FT]

Opakowanie- występuje w opakowaniu 'eksportowym' 50ml [prosta, klasyczna buteleczka] oraz w 'dzwońcu' 75 ml.

Trwałość - dobra, choć po ok. 2h zapach pełza blisko skóry.

Gdzie pasuje - jak dla mnie to zapach jesienny. Pięknie będzie się 'prezentował' zarówno w mgliste, jesienne poranki, jak i chłodne wieczory. Nadaje się również na wiosnę [i na dzień, i na wieczór] , letnie wieczory i niezbyt mroźne zimowe dni.

Komu pasuje- unisex, lecz bardziej pasuje panom. Poza tym wydaje mi się ,że Fumiere Turque będzie dobrą propozycją dla palaczy. Dzięki silnej, tytoniowej nucie zgrywa się z nikotynowym dymem lepiej, niż większość innych zapachów Lutens'a. 

Nuty zapachowe: 
porzeczka, miód, kandyzowana turecka róża, egipski jaśmin, skóra, wosk pszczeli, bałkański tytoń, balsam Peru, paczula, tonka, styrax, jałowiec i wanilia. 

Ilustracje:

1) http://blog.sina.com.cn/clicly

2) http://blog.sina.com.cn/u/1211462765

3) http://blog.sina.com.cn/enoeno

4) http://spaceache.deviantart.com/

1 komentarz:

  1. Wlasnie dzisiaj dotarl do mnie ten cudowny zapach: misterna tajemniczosc, Cedre i FT to moj ulubione Lutki w zimniejszym sezonie.
    Slodki dymek, ktory sie za mna ciagnie tworzy czarodziejski klimat...

    OdpowiedzUsuń