sobota, 8 stycznia 2011

Smell Bent - Elf-Fulfilling Prophecy

Małe bydle - dominator :P

Po 'pachnącym, wizażowym' spotkaniu nasączyłam się paroma zapachami . Z nich zdecydowanie najmocniejszy okazał się niepozorny elfik Smell Bent'a. Czuć go mocno i intensywnie. Zdecydowanie wybił się ponad inne zapachy. 

Elf-Fulfilling Prophecy to teoretycznie zapach męski. Według mnie to  unisex. Szczerze powiedziawszy z mężczyzną mi się nawet specjalnie nie kojarzy, ale pan, który by nim pachniał z pewnością mógłby być określony jako 'ciacho'. I to niezupełnie w tym sensie, któryby mu się wymarzył.
Zapach jest jadalny. Słodki,  korzenny. Tuż po spryskaniu nuty przyprawowe były  intensywne i zapach kojarzył mi się ze świeżym, wilgotnym piernikiem z orzechami. Orzechy czuć było bardzo wyraźnie. Trochę arachidowych, trochę włoskich. Poza nimi cynamon, kardamon i chyba odrobina goździków.

Po ok. 2-3 godzinach orzechowy aromat prawie znika. Zdecydowanie lepiej czuć słodki cynamon i wanilię, z dodatkiem kardamonu. Zapach jest ciepły, świąteczny [zresztą jest częścią limitowanej, bożonarodzeniowej edycji na 2009 rok]. Poza złagodzeniem orzechowej nuty, odjęciem pikantności i wysłodzeniem zapachu niewiele się zmieniło. Teraz zamiast dużego wilgotnego piernika w formie, widzę ciasteczka korzenne na drzewnianym, ciepłym tle. Tytoniu, który miałbyć tym męskim akcentem praktycznie nie czuję.

Jeśli ktoś chciałby się skusić na te perfumy ze względu na 'elfa' w tytule, to niech zapomni o smukłych, długowłosych istotach z łukami. Lepiej niech oswoi się z wizją małego gnoma z nadwagą, obżerającego się ciasteczkami, chichoczącego wysokim tonem i podciągającego opadające, czerwono-zielone pończochy.

Opakowanie- plastikowy, spory 'atomizer'  określony przez Miciel jako 'dezodorant do stóp' [tzn. opakowanie-nie sam zapach :) ]. Skojarzenie dość trafne, bo flakon zdecydowanie jest bardziej użytkowy, niż estetyczny. Do tego, moim zdaniem, dawkuje trochę zbyt duże 'psiki'. Olejek jest w buteleczce podobnej do standardowych flaszeczek na olejki do aromaterapii i kominków zapachowych.

Trwałość - dopiero dziś mogę ocenić trwałość. Zabójcza. Po prawie 24 godzinach dalej pachnę. I to całkiem mocno. 

Gdzie i kiedy pasuje - kojarzy się jednoznacznie z zimowymi wypiekami. Pasuje na jesień i zimę. 

Komu pasuje - według producenta to zapach męski. Moim zdaniem to unisex. Przez duże dawki słodyczy chyba nawet bardziej damski niż męski. 

Gdzie można kupić- na razie tylko na zagranicznych stronach np. na Luckyscent'cie. 8ml olejku kosztuje 20$. Można go znaleźć jeszcze na stronie producenta - http://www.smellbent.com/limited_edition.html. Olejek kosztuje tyle samo, natomiast 55ml edt jest po 45$.

Ilustracje:
1) http://blood-and-spice.deviantart.com/

2) fragment pracy http://mjranum.deviantart.com/

3) http://www.spreadshirt.pl/pl-pl/lutin-de-noel-C4408A11217108

2 komentarze:

  1. Hahaha! Świetna recenzja, a tytuł doskonały.
    Dzięki za chwile dobrej zabawy. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki ;)

    I dziś sama nie wiem co o elfie myśleć. Bo niby on taki jadalny i na początku orzechowy, ale z drugiej strony pachnie już prawie 24 godziny O_O I to pomimo mycia, moczenia rąk [mam go na wierzchniej stronie przedramienia, więc to nie jest też takie 'super' miejsce na wczepianie się zapachu.] :)

    OdpowiedzUsuń