środa, 27 maja 2009

L'Artisan Parfumeur - Mechant Loup




Oficjalny opis zapachu jest bardzo interesujący-nuty orzechowe, drzewne, pieprz, heliotrop, irys, fiołki, cedr i piżmo...strasznie kusiło mnie posiadanie chociaż
odlewki 'wilka z lasu'. Tyle,że w portfelu było pustawo , a recenzje przeniosły wilka z lasu do kuchni, więc powiedziałam sobie 'kiedy indziej'.

I całe szczęście ,bo teraz bym kombinowała jak się 'burasa' pozbyć. Dzięki próbce wiem,żeby nie kupować 'wilka w worku' :)

Jak już wspomniałam, zanim podjęłam decyzję o odłożeniu Mechnt Loup'a na kiedy indziej, poczytałam recenzje zapachu. Jakoś nie chciało mi się wierzyć,że takie nuty [i przy takiej nazwie] mogą wyjść bardzo kulinarnie [nie mylić ze 'smakowicie']. Nie wierzyłam dopóki sama nie skosztowałam i muszę powiedzieć ,że nie pamiętam kiedy ostatnio wąchałam tak paskudne perfumy.

Od początku Wilk pachnie rosołem-zupą zapomnianą,zimną, skwaśniałą, na której powierzchni unoszą się liczne oka tłuszczu. Po posmakowaniu rosół okazuje się nie tylko za stary,ale i przesolony, przepieprzony i ogólnie zbyt mocno przyprawiony. Jakby kucharka próbowała ukryć kiepski smak lejąc do zupy ogromne ilości Maggi [na prawdę pachnie podobnie do Maggi !]

Najśmieszniejsze jest to,że wąchając Mechant Loup'a, dochodzi on do mnie nie tylko jako zapach,ale i smak. Dość długo po 'wdechu' czuję niesmak w ustach i 'produkuję' więcej śliny :) Być może dlatego,że kiedyś jadłam przesolony rosół , który próbowano 'wyrównać' dużą ilością innych przypraw. Smak niezapomniany i L'Artisan bezbłędnie go 'przywołuje'.

Mimo że 'wypachniona' wilkiem czułam się jak nieumyta od dobrych paru dni, postanowiłam potwora nie zmywać i poczekać aż pojawi się w nim coś innego [na coś pięknego nawet nie liczyłama,ale łudziłam się,że przynajmniej da się go znieść]

...i mogłam tak sobie czekać i czekać, bo zapach bardzo niewiele się na mnie zmienił. Potem da się wyczuć jakiś 'zwyrodniały' cedr,ale zapachem lasu bym tego nie nazwała. Jak się dobrze nastawię i dobrze szukam , to coś z tych obiecanych orzechów znajduję. Szkoda,że są raczej gorzkie i zeschłe.

Po dwóch testach [sama się sobie dziwię ,że zrobiłam to dwa razy :) ] byłam zła-gdzie tu nawiązania do lasu? Do wilka?! I rozbawiła mnie następna myśl: przecież wilk z 'Czerwonego Kapturka' przebrał się za babcię, więc jak lepiej mógł ukryć swój 'psi' zapach, niż pod zapaszkiem babcinego rosołku [a że babcia niedowidzi, to trochę przypraw się jej sypnęło :)]? Dlatego traktuję tego wilka jako taki perfumeryjny żart. Dobrze,że nie zapłaciłam za niego kilkuset złotych,żeby cieszyć się nową 'flaszką ' :)

Opakowanie- ładne, estetyczne,ale w tym przypadku zupełnie nieważne.

Trwałość- na szczęście kiepska. Tyle,że potem dość długo zostaje na mojej skórze jakiś dziwny 'niesmak'

Komu pasuje- nie wąchałam go na mężczyźnie ,ale nie sądzę, żeby na męskiej skórze wyszła z niego 'włochata bestia'. Myślę,że dalej będzie pachniał 'kurą domową' :P

Nuty zapachowe:
nuta głowy: pieprz, lukrecja
nuta serca: cedr, leszczyna, orzech laskowy, drzewo gajakowe, kozieradka
nuta bazy: miód, mirra, mech dębowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz