niedziela, 13 września 2009

Serge Lutens - Sa Majeste La Rose






















Różyczka Lutensa miała być tylko takim dodatkiem do innych testów. Nie miałam zamiaru rozpylać jej na skórze, więc psiknęłam tylko na papierek. Została na nim intensywnie żółta plama. 'Ciekawe czy na ciuchach też zostawia ślad jak po stróżce moczu' pomyślałam i powąchałam plamę. Kolejną moją myślą było proste 'cholera...' i chlapnęłam 'moczem' na skórę.

Na początku 'Jej Wysokość' pachnie prawdziwym, ciemnoczerwonym kwiatem o grubych, mięsistych, aksamitnych płatkach. Poza tym czuć w niej leciutko pudrową nutkę i coś fizjologicznego.

Potem 'puder' wietrzeje,a 'fizjologiczność' pozostaje czyniąc różę żywą, naturalną. Sprawia ,że to nie pudrowa piękność, z obłamanymi kolcami, stojąca w wazonie, czy różana papka utarta ze zbrylowanym cukrem. Sa Majeste La Rosa jest różą niepokorną, najeżoną kolcami, która mimo to zachowała romantyczne ciepło.

W ostatniej fazie róża pozostaje 'prawdziwa'. Nie wysładza się, nie kwaśnieje . Na mnie zostaje sam kwiat-bez pudru i fizjologicznej bazy. Dalej wydaje się świeża i żywa.
Co ciekawe, po jakiś sześciu godzinach powąchałam testowy papierek i 'siebie'. Na papierku zapach wydawał się zupełnie nieatrakcyjny i nieco sztuczny, dlatego polecam spróbować na własnej skórze.

Przyznaję się 'bez bicia' ,że nie jestem specem od róż. Pierwszym moim różanym zapachem była mgiełka z Oriflame, którą najpierw bardzo polubiłam ,a potem znienawidziłam. Nie wiem-albo ona, albo ja się zmieniłam. Następnie testowałam jeszcze parę niespecjalnych , sztucznych różanych zapachów, których nazw nie pamiętam. Nie były warte zapamiętania. Dopiero w lipcu, na wakacjach w Turcji kupiłam sobie wodę różaną i uznałam ,że to całkiem fajna sprawa-odświeża, naturalnie pachnie [niestety, krótko] . Podobno niektórzy używają jej jako 'przyprawy'. I dzięki tej wodzie spojrzałam nieco łaskawszym okiem na róże. Inaczej pewnie udawałabym ,że Lutens'owej Róży nie widzę :)

Chyba nie jestem jeszcze gotowa na poważniejszy związek z Różą. Ale myślę,ze kiedy będę miała ochotę na taki romans i chwile romantycznego uniesienia, nie zawaham się paść w ramiona Sa Majeste La Rose.

Opakowanie- proste , klasyczne

Trwałość- dobra. Trzyma się co najmniej 6 godzin.

Gdzie pasuje-najlepiej 'nosić' ją wiosną i latem. Ale teraz [wczesną jesienią] też pięknie się prezentuje.

Komu pasuje- powinna spodobać się paniom bardzo kobiecym, romantycznym.

Nuty zapachowe:
absolut marokańskiej róży, gwajak, goździki, biały miód, piżmo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz