Wściekły najazd jaśminu...
Saraceni-arabscy wojownicy.Silni, dzicy, brutalni. Więc dlaczego pachną jaśminem?! Musiałam chwilę pomyśleć, żeby znaleźć powiązanie i chyba wiem jakim tropem poszedł
Lutens.
Krajem pochodzenia jaśminu [jednym z paru] jest Persja.Z tego wychodzi: Persowie=Arabowie=Saraceni [tak nazywali saraceńskich wojowników Grecy i Rzymianie]. No i wszystko jasne :)
Co do zapachu-jeśli ktoś nie lubi jaśminu, to od razu może wykreślić
Sarrasins z listy pt. 'może mi się spodoba', ponieważ od początku do końca Saraceni
Lutens'a pachną mocnym jaśminem. A jeśli ktoś lubi te białe kwiaty , to ta propozycja pewnie znajdzie się wśród '
must have'.Mi, mimo że miłośniczką jaśminu nie jestem, ten zapach się spodobał.
Saraceni od początku atakują z wielką siłą. Prawdziwa ciężka, jaśminowa artyleria. I właściwie czuć tylko mocny, wilgotny , dość wytrawny jaśmin. Nie żadne słodkie kwiatki,ale taki prawdziwy, upajający, wieczorny jaśmin. Ciężki ,ale ładny. Bardzo kobiecy.
Potem jest podobnie. Dalej pachnie głównie jaśminem ,ale z dodatkiem szlachetnych, niesłodkich róż. Odrobina goździków dodaje pikanterii. I tak zapach trwa większość czasu,aż 'wiodąca nuta' nie zmęczy się nieco. Wtedy zaczyna pojawiać się miękkie piżmo i wszystko lekko się rozmywa.
Całość jest bardzo mocno kwiatowa i kobieca. Dla niektórych zapach będzie pewnie zbyt męczący, bo ten jaśmin ma na prawdę mocne uderzenie i wielką siłę przebicia. Ta moc i pochodzenie głównego składnika, to chyba jedyne , co łączy
Sarrasins z arabskimi wojownikami, bo z samym zapachem mam inne skojarzenia.
Przywodzi na myśl ciepłą, wilgotną, letnią noc w ogrodzie pełnym szlachetnych kwiatów. Gęste grona jaśminu pachną wtedy najmocniej. Najbardziej odurzająco. Gdzieś wśród drzew śpiewa słowik,a ja patrzę w gwiazdy siedząc pod białym kwieciem.
Zaczynają grać świerszcze i odruchowo patrze w stronę , skąd dochodzi 'melodia'. Zieloni grajkowie znaleźli schronienie w wielkim krzewie różowych róż. Już wiem,że nie dadzą mi zasnąć, więc siedzę dalej i daję się uwieść muzyce i odurzającej woni kwiatów.
Ogród jest nieco dziki,ale dalej
uporządkowany i niezarośnięty chwastami. Cienie drzew i krzewów nadają mu nieco mrocznego, wampirycznego charakteru. Zachwyca pięknem i
szlachetnością ,ale wydaje się niebezpieczny...
To co mnie trochę niepokoi w samych perfumach, to ich kolor. Na pierwszy rzut oka wygląda jak gencjana w wyjątkowo ładnym opakowaniu :) Na skórze nie zostawia śladów,ale nie wiem jak to będzie z ubraniami. Na razie boje się sprawdzać.
Opakowanie-piękny 'pałacowy' dzwoniec. Dostępny w jeszcze ładniejszym, 'ekskluzywnym', grawerowanym wydaniu.
Trwałość-dobra
Gdzie pasuje- na pewno zapach nadaje się na wiosnę, jesień i zimę. Latem nosiłabym go tylko wieczorem, bo na upały wydaje mi się zbyt duszący.
Komu pasuje-zdecydowanie kobiecy zapach.
Nuty zapachowe:nuta głowy: róża
nuta serca: jaśmin i goździkinuta bazy:piżmo
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJestem dzikim miłośnikiem jaśminu... mino, że jestem facetem. Uwielbiam i nic nie ma dla mnie lepszego od lutensowskiego Saracena. Moim zdaniem nazwa taka opiera się o jeden fakt - w krajach arabskich i w Persji, żadna kobieta nie użyłaby jaśminu jako kobiecego zapachu. Jaśmin jest najbardziej męskim z kwiatów w ich kulturze, tak jak róża kobiecym. W wielu krajach arabskich gdzie rosną jaśminy (także w dzisiejszej Persji, czyli Iranie) mężczyźni noszą za uchem malutkie pęczki jaśminu. To wskazuje na ich elegancję. Nie zapomnę jak kiedyś w Tunezji widziałem Polki z takimi ozdobami... a Arabowie pytali mnie czy to są transwestyci. I nie było to złośliwe. Oni nie wyobrażali sobie kobiet z jaśminem jako ozdobą.
OdpowiedzUsuńPiotrek
Być może :)Rzeczywiście jaśmin w Sarrasins jest znacznie ostrzejszy niż w większości 'damsko-jaśminowych' kompozycji. Jednak w naszej kulturze przeważnie patrzy się na większość kwiatów [poza np. lawendą] jako atrybut kobiecy. A szkoda, bo znam mężczyzn, którzy gardzą wspaniałymi kompozycjami [ nawet z założenia męskimi], jeśli nutą przewodnią jest cokolwiek, co ma płatki :D
OdpowiedzUsuńCo do samego jaśminu, to tak jak wielokrotnie wspomniałam, przeważnie układa się na mnie paskudnie :D Strasznie 'fizjologicznie'. A Sarrasins było wyjątkiem. Chyba jedynym jaśminem, który pięknie na mnie zakwitł.