skip to main |
skip to sidebar
Comme des Garcons- Ouarzazate
Ogarnięcie Ouarzazate zajęło mi znacznie dłużej niż pozostałych kadzideł Comme des Garcons. Za każdym razem, gdy wąchałam nadgarstek i próbowałam coś o nim powiedzieć , jakoś nie wiedziałam co. Czy mi się podoba? Czy mogłabym tego sama używać? Z czym mi się kojarzy?Miałam mieszane uczucia.Dopiero gdy zdobyłam niewielką odlewkę i nie musiałam martwić się,że próbka już się kończy,a ja dalej tego nie ogarniam, mogłam spokojnie zagłębić się w świat 'marokańskiego kadzidła'.Od początku Ouarzazate jest na mnie gorzkawe i lekko kwaśne. Gorzkie przyprawy, labdanum,szałwia i kadzidło wywołują zagubienie. Mącą i w odbiorze zapachu, i w myślach. Dlatego tak długo zajęło mi rozpracowanie go i zajęcie w jego sprawie stanowiska. :)Biorąc wdech nad nadgarstkiem skropionym Ouarzazate, czuję jakbym miała na sobie prawdziwą zapachowo-'pustynną' burzę. Widzę przed sobą tumany szarego kurzu, wiem ,że dalej też jest przestrzeń,ale ciężko było mi dojrzeć cokolwiek poza gorzkawym, pieprznym piaskiem, niesionym przez kadzidlany wiatr. Trzeba było się przemóc i powoli pójść dalej, żeby dojrzeć suche konary połamanych drzew, spalone słońcem listki szałwii i 'halucynogenne nasiona muszkatołowca. Może one pozwoliłyby poczuć coś poza parzącymi, szorstkimi drobinkami, które przez zamknięte powieki usiłują dostać się do oczu......I nagle burza ucichła. Jakby zatrzymane w czasie, ziarenka piasku ciągle wiszą w powietrzu ,pustynne słońce niemiłosiernie wysysa z drewna i ziół resztki życia,a czystek dalej krwawi lepką żywicą. I to wszystko w absolutnej ciszy...Ouarzazte było przeze mnie długo niedoceniane. Cóż, chyba jest z nim jak z oliwkami-do tego trzeba dojrzeć :) Zawsze było coś 'głośniejszego' wśród Incensów. Szum lasu w Zagorsku , czy wyśpiewywane mantry w Kyoto, jakoś szybciej przyciągnęły moją uwagę, niż [pozornie] ciche i suche Ouarzazate. Dopiero jak się wsłuchałam w ten szept pustyni,zapragnęłam słyszeć go częściej. I tak kolejny zapach CdG znalazł się na mojej [za długiej] liście 'must have'.A teraz do rzeczy:Na początku najmocniej czuję gorzką nutę pieprzu, dymne kadzidło i to 'coś ' pod spodem, co było mi ciężko sprecyzować.Najszybciej 'przebija się' labdanum'- wyraźne, mocne, kwaskowe. Potem rozpoznaję charakterystyczny posmak gałki muszkatołowej. Na ogół nie lubię jej w perfumach,ale tu jest jak zjawa. Chwilę jest, potem długo jej nie czuję,żebym za jakiś czas mogła stwierdzić ,że ona cały czas tu była.Do tego gdzieś w tle błąkają się drzewne nuty. Drewno jest suche, wypalone, jasne i rozgrzane. Sprawia wrażenie jakby niewiele brakowało , by rozsypało się w proch i połączyło z piaskiem bezkresnej pustyni.Opakowanie- jak w przypadku reszty serii.Trwałość- o dziwo, bardzo dobra. Mimo że Ouarzazate wydaje się być 'cichsze' niż np. Avignon, trzyma się na mnie równie dobrze.Nuty zapachowe: kadzidło, pieprz, gałka muszkatołowa, szałwia, wenge, piżmo,wanilia,absolut labdanum, drewno kaszmirowe.
Ciekawa recencja :-) Ja od razu wyczułam potęgę tego zapachu, ale to chyba znaczy tylko, ze różni ludzi z różnymi "typami" mają do czynienia na co dzień ;) W każdym razie podoba mi się ten opis bardzo :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, E.