poniedziałek, 17 sierpnia 2009

M. Micallef - Pachouli




Paczula to dziwne 'stworzenie'. Czasami ukrywa się gdzieś pośród innych nut, tak,że prawie jej nie czuć, niekiedy miesza się z nimi,a kiedy indziej wyraźnie próbuje wybić się na pierwszy plan . Najciekawsza jest jednak jako 'temat przewodni' zapachu. W tym przypadku potrafi być małym, wrednym chochlikiem płatającym wredne psikusy, lub miłym, ciepłym stworzonkiem.
Na mnie przyjmowała już postać wyziewów z zawilgotniałej, zapleśniałej piwnicy, ciągnącej się po nadgarstku mokrej szmaty, pleśniejących liści na dnie kubka po czerwonej herbacie...nic przyjemnego. Przyjemność z obcowania z paczulą poznałam, gdy powąchałam Patchouli M.Micallef.

Tu paczula jest jak biała, puchata kotka. Przeciąga się leniwie, ziewa, liże futerko. Zwierz uroczy i budzący sympatię. Zamiast drapać i niszczyć meble, cichutko zeskakuje z kanapy,by poocierać się chwilę o nogi i zaznać odrobinę przyjemności z bycia głaskaną po mięciutkim futerku.

Paczula w perfumach M.Micallef bardzo miło mnie zaskoczyła. Na razie mogę powiedzieć ,że to najpiękniejsza paczula z jaką miałam do czynienia.


Zapach na mnie niewiele ewoluuje.Zaczyna się miękko, mlecznie i słodkawo. Przez pewien czas lekko czuć 'wiaterek z piwnicy',ale tu jakoś zupełnie mi on nie przeszkadza. Zostaje on zagłuszony rozkoszną , mleczną słodyczą,a piwniczna nutka dodaje jakiejś takiej 'swojskości' i 'starości'.

Większość czasu zapach jest matowy i mętny. Jak gęsty, mleczno-waniliowy shake. Jest słodki ,ale nie za bardzo. Jakoś nie mam dość po paru łykach.
Mimo,że tak na prawdę nut jest niewiele, zapach stwarza wrażenie bogatego, utkanego w gęsty kokon cieniutkich nici. I mimo,że nie lubię pająków [które kojarzą mi się właśnie z cienkimi nitkami i kokonami , z których wypełzają tysiąc tych małych potworów], to tym kokonem chętnie bym się otuliła, ogrzała się w nim i słodko zasnęła. Miękkie ścianki zagłuszałyby odgłosy z zewnątrz,a jedwabne niteczki grzały jak najlepszy kocyk.


Podoba mi się ,że Pachouli nie jest bardzo ciężkie jak niektóre waniliowe 'kolosy'. Jakby się nim mocno spryskać , pewnie byłby duszący,ale gdy używa się go z umiarem na pewno nie będzie przyprawiał o ból głowy,ani trudności z oddychaniem :)
Czuć w nim również wyraźną nut ę ambry w ciepłej, przytulnej wersji.

Jak już pisałam-na mnie Pachouli niewiele się zmienia. Jedyne zmiany, które występują , to to,że po pewnym czasie znika wrażenie starości [tej piwnicznej] i to,że zapach robi się bardziej ambrowy.


Opakowanie-jak wszystkie tej marki: śliczne.Zaokrąglone, estetyczne i eleganckie.

Trwałość-bardzo dobra, choć potem zapach trzyma się blisko skóry [a może to tylko moje wrażenie?]. A ja wolałabym trochę tych nici 'ciągnąć za sobą' :)

Gdzie pasuje- to wspaniały zapach na jesień i zimę. Sprawia wrażenia ciepła, uspokaja i wycisza....no i może troszkę rozleniwia.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: liście fiołka
nuta serca: paczula

nuta bazy: wanilia, czystek, białe piżmo, ambra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz