Z nazwy trucizna,a na węch raczej kompot. Stoi sobie ten kompot na stole, zaraz obok wazonu z kwiatkami. W pokoju drzwi na balkon są otwarte i wpada świeże powietrze. Nie ma ciężkiej atmosfery jak w przypadku innych
Poisonów. I to mi się właśnie tu nie podoba. Jest tak trujący jak dla Amerykanów 'biała trucizna' [sól]. Czyli tylko dla niektórych.
Pure
Poison jest delikatniejszy niż pozostałe trucizny. Nazwa jakoś mi nie pasuje, bo nie ma w zapachu nic zjadliwego, ciężkiego...nawet odurzającego. Jak dla mnie zapach jest dosyć wtórny-słodkawy, z dużą ilością kwiatków. Kojarzy mi się trochę z
Showtime'em, ale w przeciwieństwie do tworu Kylie ma w sobie przynajmniej jakąś głębię.
Z całej linii
Poisonów ten najbardziej będzie pasował do romantyczek i wielbicielek delikatniejszych perfum, bo PP nie rzuca się na agresywnie na nos
jak np HP czy klasyczny
Poison.
Opakowanie- całkiem ładne. Na pewno dużo ładniejsze niż w przypadku
Hypnotic Poison,ale mniej mi się podoba niż flakonik
Tendre Poison.
Trwałość- przyzwoita
Gdzie pasuje- nie jest zbyt wymagający,ale chyba lepiej pasowałby na wieczór.
Komu pasuje-romantyczkom, dziewczynom lubiącym zapachy lekko słodkie, kwiatowe, mało agresywne, nieduszące.
Nuty zapachowe:bergamotka, mandarynka, kwiat pomarańczy, jaśmin, wodne gardenie, sambak, drzewo sandałowe, biała ambra, piżmo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz