Chaos-taka nazwa zobowiązuje. Spodziewałam się zapachu zmiennego, niespokojnego, przyciągającego i nie pozwalającego oderwać nosa od skóry. Walki przeciwieństw, starcia żywiołów, chmury niszczycielskiego pyłu. Tymczasem jakoś nie mam nawet ochoty zbliżyć 'narządu poznawczego' do nadgarstka.
Preludium Chaosu jest dla mnie odstręczające-oleiste, słodkawe. Trochę duszące, mimo że zapach nie jest ciężki. Do tego pojawia się lekko kwaskowa nuta i psuje to, co od początku nie było na mnie piękne.
Może to trochę dziwne skojarzenie , ale zapach kojarzy mi się trochę trupio. Nie-nie czuję zgnilizny, czy pogrzebowego kwiecia. To takie dalekie skojarzenie, które ciężko mi wytłumaczyć. Miałam wątpliwą przyjemność znaleźć kiedyś szczura w początkowym stadium rozkładu i w zapachu Donny Karan wyczuwam coś z aury tamtego gryzonia. Chłód, słodkawy zapach rozkładu, oślizłość...
Gdy zapach się rozwija, dają o sobie znać zioła i przyprawy- wyraźnie czuć szałwię, trochę rumianku i szafran. Wszystko rozpływające się po sandałowej bazie. Zapach rozgrzewa się , nabiera nieco goryczy. Przyznaję,że jest specyficzny, ale nie mogę powiedzieć, żeby mi się podobał. Na szczęście skojarzenia ze sztywnym gryzoniem rozpływają się w sandałowcu, ale dalej coś mi nie gra. Wydaje mi się,że zapach po prostu kłóci się z moją chemią...albo tak po prostu miało być. Sama nie wiem, ale z dużym przekonaniem mogę powiedzieć ,że Chaos nie jest 'mój'.
Po ok. 1-2 godzinach następują kolejne zmiany- większość ziół więdnie. Zostaje tylko chłodny rumianek z szorstkimi, ostrymi goździkami i szafranem. Co jakiś czas podniesie łeb szałwia, ale nie czuć jej już w 'trybie ciągłym'. W tle dalej czuję sandałowiec. Tym razem z odrobiną piżma. Niestety, nuty drzewne wydają mi się spróchniałe - wilgoć powstrzymuje lotne olejki przed ulatnianiem, wypłukuje to, co z żywego piękna jeszcze w drewnie zostało.
Po ok. 1-2 godzinach następują kolejne zmiany- większość ziół więdnie. Zostaje tylko chłodny rumianek z szorstkimi, ostrymi goździkami i szafranem. Co jakiś czas podniesie łeb szałwia, ale nie czuć jej już w 'trybie ciągłym'. W tle dalej czuję sandałowiec. Tym razem z odrobiną piżma. Niestety, nuty drzewne wydają mi się spróchniałe - wilgoć powstrzymuje lotne olejki przed ulatnianiem, wypłukuje to, co z żywego piękna jeszcze w drewnie zostało.
Chaos rzeczywiście jest zapachem zmiennym. Poszczególne składniki dają o sobie znać w określonym czasie i stężeniu. Zapach jest złożony,ale dzięki 'gaśnięciu' nut nie obciąża za bardzo nosa. Podoba mi się sposób, w który został skonstruowany- wbrew nazwie nie ma tu chaosu, a przemyślana , misternie złożona harmonia. Szkoda, że tą przestrzenną , wielowymiarową konstrukcję zbudowano blisko skóry.
Inną sprawą jest moja ocena zapachu ' w odbiorze' . Mimo ,że pojawiają się nuty, które lubię, w tej kompozycji splatają się ze sobą tak ,że nie mogę wyzbyć się uczucia zawiedzenia. I niesmaku.
Całość jest dla mnie zbyt tłusta, wilgotna i obca. Tak jakby wszystko pozbawione było życia. Próchniejące, zwiędłe, rozkładające się. I zupełnie bezpłciowe.
Opakowanie - czarny, prosty, walcowaty flakon. Wygodny, ładny i estetyczny.
Trwałość- dobra.
Gdzie pasuje- na wiosnę i jesień.
Komu pasuje- unisex.
Nuty zapachowe:
kolendra, lawenda, szałwia, rumianek, goździki, szafran, kardamon, cynamon, drzewo sandałowe, oud, piżmo
Ilustracje z Deviantarta. Autorzy:
redpeggy
vinegar
Ingy
Oczekiwania miałyśmy podobne. Wrażenia też nie tak bardzo się różnią. U mnie zimno, u Ciebie trupio. Szczur nie zachęca, ale robi wrażenie - buduje wizję. :)
OdpowiedzUsuńU mnie też raczej chłód. Na szczęście czasem ożywa w Chaosie piękny agar. Mimo to - nie mój ci on.
OdpowiedzUsuńNa mnie agar w ogóle został stłamszony. Wszystko tonie w otłuszczonym , nadpróchniałym sandałowcu,albo zagrzebuje się w szałwiowo-rumiankowym zielsku.
OdpowiedzUsuńSłowem - kicha. ;)
OdpowiedzUsuńDrugim słowem - podziękujemy. :)