Zapachy Penhaligon's są dla mnie wyjątkowo 'swojskie'. Za każdym mam bogate skojarzenia.Czasami dobre, kiedy indziej gorsze, ale zawsze coś mi przypominają.
Po Elixirze spodziewałam się zapachu słodkawego, z nutą kadzidła. Takiego bardziej 'Love Potion', albo mikstury maga :) To pewnie przez te śliczne, eleganckie flakoniki. Tymczasem Elixir pachnie jak eliksir nie maga, czy wróżki, a bardziej jak mikstura nieco stukniętego szamana.Nadpobudliwego zielarza, który mamrocząc coś pod nosem skacze od jednego bulgoczącego gara, do drugiego. W tle słychać szaleńczy chichot, który pewnie przeraziłby 'pacjenta', gdyby ten nie został 'na wszelki' wypadek 'znieczulony'.
W pierwszej fazie Elixir pachnie ziołowo i leczniczo ze sporą ilością gorzkawej gałki muszkatołowej i ciepłego kardamonu. W efekcie zapach jest raczej rozgrzewający, ale z chłodną , przenikliwą nutą eukaliptusa.
W drugiej fazie do leczniczej mieszanki dochodzi odrobina słodkawego dymu. Przebijają się również nieliczne kwiaty róży i neroli. Całość jest w dalszym ciągu mocno zdominowana przez zapachy z zakresu 'medycyny domowej'. A to za sprawą wspomnianego, mocnego eukaliptusa, który był używany już przez Aborygenów w czasie infekcji i gorączki.Poza tym eukaliptus posiada działania antyseptyczne [dobry na przeziębienia], wykrztuśne [leczenie infekcji płuc m.in. zapalenia oskrzeli i płuc], rozgrzewające i przeciwbólowe. Leczy również niektóre infekcje bakteryjne skóry. Innymi słowy-ma bardzo szerokie zastosowanie lecznicze i używany jest w maściach rozgrzewających, sztyftach 'do wąchania' na katar itp. Dlatego wiele osób [w tym ja] miało z nim styczność w czasie choroby.
Trzecia faza jest nieco mniej 'przeszywająca',ale dalej czuję w niej 'przysmak koali' :) Dodatkowo ukazuje się nam ładna, drzewna baza osnuta leciutko kadzidłem, osłodzona szczyptą wanilii i podgrzana resztkami przypraw. Szkoda tylko,że gdy zapach dochodzi do trzeciej fazy, jest już dość cichy i słaby.
Elixir jest zapachem bardzo wytrawnym. Ziołowym , gorzkawym, przenikliwym. Podoba mi się,że jest złożony i niebanalny, ale sama nie sprawię sobie większej ilości. Przede wszystkim dlatego,że niesie nieprzyjemne skojarzenia z chorobą i leczeniem. I wydaje mi się ,że nawet jeśli ja potrafię odrzucić wizję nacierania się maścią i kaszlenia przy tym 'charcząco', to jednak innym może kojarzyć się z takimi niedogodnościami jak katar , zapaleni oskrzeli, kaszel z 'wypluwaniem płuc' w roli głównej itp. :) A jakoś niespecjalnie podoba mi się wizja bycia uważaną za 'wiecznie zdechłą' :)
Opakowanie- jak zwykle u Penhaligon's flakonik jest piękny.Jak mała karafka. Tym razem w wersji z czerwonymi dodatkami.
Trwałość- niestety średnia. To znaczy nie jest źle, ale na mnie dość szybko zapach słabnie i po paru godzinach znika.
Gdzie pasuje- na nieoficjalne okazje. Nadaje się do biura czy pracy. Zapach wydaje mi się dzienny. Niezły na jesień, zimę i wiosnę.
Komu pasuje- unisex.
Nuty zapachowe:
nuta głowy: eukaliptus, kardamon, kwiat pomarańczy (absolut), biały cedr
nuta serca: róża turecka (absolut), egipski jaśmin (absolut), liście cynamonu, gałka muszkatołowa, brazylijskie drzewo różane
nuta bazy: benzoes, wanilia, tonka, kadzidło, czerwone drzewo sandałowe, gwajak
Ilustracje:
http://mamba80.deviantart.com/
http://sandara.deviantart.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz