wtorek, 7 września 2010

Pierre Balmain - Ambre Gris


Czyli kolejna odsłona 'kloca kaszalota' :D

Uwielbiam zapach ambry, ale aplikacja [gdy myślę o pochodzeniu tego szlachetnego składnika] przybiera formę masochistycznego zażenowania. Szczególnie głupio się czuję przy  bardziej pikantnych i zwierzęcych ambrach jak np. Ambre Fetiche [no i nawet nazwę mogę podciągnąć pod ten masochistyczny rytuał]. Jednak Ambre Gris jest wyjątkowo daleko od większości perfum niszowych z 'wydzieliną kaszalotów' w tytule.Przede wszystkim ,dlatego,że na początku to zupełnie ambrą nie pachnie

Od aplikacji, Ambre Gris sprawia wrażenie zapachu eleganckiego i dostojnego. Nieszarpanego niecnymi żądzami, ani zagłębiającego się w fizjologicznym uniesieniu. Ambre Gris uwodzi nie żywiołem, a długim, głębokim spojrzeniem. Takim ,które daje coś do zrozumienia, ale nic nie obiecuje.

Skórę otula dosyć dyskretna, aksamitna warstewka zapachu. Delikatna i gładka.Z poświatą.


Ambre Gris na mnie niewiele ewoluuje. Przynajmniej jego rozwój nie jest zbyt 'widowiskowy'. Najpiękniejsza jest środkowa faza [i na szczęście dosyć długa]. Wyczuwam w niej nutkę , którą poznałam z miejsca. Jagodowo-śmietankowe cukierki Alpenliebe. Takie biało-fioletowe :) Tyle ,że w wersji pikantniejszej i trochę mniej słodkiej. W trakcie trwania drugiej fazy wzmacnia się zapach kadzidła, który zadymia trochę kompozycję. Sprawia,że staje się nieco zamglona, bardziej tajemnicza.I chłodniejsza.
Poza tym wyraźną słodycz daje cynamon, który tu jest nieco rozmyty,niewyraźny,  mirra oraz ciche, tuberozowe serce.

Trzecia faza AG trwa długo. Zapach jest ledwo wyczuwalny , ale gdy zdecydowanie daje mojej skórze miękki słodki posmak [szczególnie dobrze to czuć przy porównaniu obu nadgarstków]. W tej fazie dominuje ciepła, słodkawa ambra z miękkim piżmem i odrobiną nut drzewnych. Kadzidlaną nutkę dalej troszkę czuć, ale już niewiele. Zapach jest bardzo, bardzo delikatny. i jakby tylko wzbogaca naturalną woń ludzkiego ciała.

Ambra Balmain'a jest wyjątkowo miękka. W kompozycji nie ma żadnych zgrzytów czy iskier. Wszystko płynie...i 'za to' mi się podoba. Większość 'moich' zapachów to kompozycje zwracające uwagę i mogące przeszkadzać otoczeniu. To chyba pierwszy 'bezpieczny', zimnolubny zapach, który sama mogłabym nosić [pomijam kompozycje monokwiatowe, bo większość z nich woli raczej cieplejsze klimaty].

Opakowanie- oryginalne...ale mi jakoś ta złota piłka golfowa na szczycie nie przypadła do gustu. Sam flakon ładny, klasyczny. Nie byłoby mi specjalnie żal, gdybym musiała wybrać tester.

Trwałość- trochę ciężko mi to liczyć :) Ale powiedziałabym ,że bardzo dobra. Niby intensywność w trzeciej fazie mocno spada i niewiele czuć, ale zapach jeszcze długo dogorywa na skórze.

Gdzie pasuje- tak, jak pisałam, to zapach bezpieczny i uniwersalny. Pasuje na większość okazji. Nadaje się na wiosenne i letnie wieczory, a także od rana do wieczoru w sezonie jesień-zima.

Komu pasuje- teoretycznie jest to zapach damski, ale powiem szczerze, że nie jest bardziej kobiecy , niż wiele słodkawych kompozycji niszowych. Dlatego polecam go również panom.

Nuty zapachowe:
nuta głowy: cynamon, czerwona jagoda
nuta serca: mirra, nieśmiertelnik, tuberoza, nuty leśne
nuta bazy: piżmo, styraks, ambra

Ilustracje:
Autorzy:
Tanno Shinobu
 Maggi Harem
+ z Devianta:
http://dragonbehin.deviantart.com/art/Humpback-Whale-156096530?q=boost%3Apopular+violet+whale&qo=4

2 komentarze:

  1. No co Ty, piłka golfowa jest super. :)

    Dzięki za taga, postaram się napisać muzycznego posta, ale nie obiecuję. Ostatnio nie mam czasu na nic...
    Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie ostatnio widziałam,że strasznie zapracowany jesteś ;)

    Co do piłki, to mnie najczęściej drażnią duże, wystające zakrętki :)Ulubione flakony czasami jeżdżą ze mną. Pakuję taką flaszkę do torby ...razem z setką innych rzeczy i na taką piłkę nie byłoby miejsca [każdy centymetr jest cenny w damskiej torbie :D ]

    OdpowiedzUsuń