czwartek, 12 marca 2009

Donna Karan - Labdanum


Labdanum jest zapachem szalenie charakterystycznym. Niby sam składnik znajduję się w wielu 'mieszankach',ale czyste labdanum ma inny wydźwięk. Tak jak w BC dominuje na mnie w pierwszej fazie i dość szybko traci na sile przytłoczone innymi nutami,tak tu można prześledzić całą jego 'ewolucję'.


Na początku jest ciemne, szorstkie , chropowate i drapiące. Jak błoto wcierane w skórę.Tkwią w nim drobne, trące kamyczki. Czuję cierpką, kwaskowatą goryczkę. Ciekawe i mimo że opis może odstraszać, to zapach warto poznać ;) Ma w sobie jakieś nieoswojone piękno-coś dzikiego i ruchliwego.

Z czasem Labdanum nieco się na mnie rozgrzewa. Robi się mniej szorstkie [ale dalej szorstkie jest], bardziej kleiste, ciemniejsze i gęste. Goryczka się wzbogaca, nasyca....
Ta faza drapie jak wełniany sweter-czuję ,że mam go na sobie. Na szczęście nie jest to nieprzyjemne towarzystwo, bo labdanum ma w sobie coś żywego. Coś wiercącego się niemogącego usiedzieć na miejscu i zwracającego uwagę. Jakoś się [z] nim nie nudzę ;)

Ostatnia faza jest na mnie nieco zaskakująca, bo czuję coś jakby....żonkila :) Nie wiem czemu ten lekko gorzkawy zapach tak mi się kojarzy, ale przynajmniej jest oryginalnie [a zapach żonkili nawet lubię ;)]



Opakowanie-proste, eleganckie.

Trwałość- kapryśna. Czasami wydaje mi się ,że szybko znika, potem znów go czuję,a czasami czuję go ciągle i mocno :)

Gdzie pasuje-najlepiej na zimowe i jesienne wieczory. Będzie dobry dla kogoś, kto lubi zwracać na siebie uwagę [ w odpowiedniej ilości skutecznie przebije się przez nawet wielką chmurę kwiatków :D]

Komu pasuje- unisex,ale chyba lepiej 'wyglądałby' na kobiecie. Niezbyt dobry wybór dla nastolatek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz