wtorek, 10 marca 2009

Donna Karan - Wenge


















Wenge zaczyna się dla mnie trochę nieprzyjemnie. Uderza mnie ostry, przyprawowo-ziołowy zapach wymieszany z alkoholem [nie wiem czemu przypomina mi jakąś anyżową nalewkę] .

Na szczęście to trwa tylko chwilę i spod nieprzyjemnej warstewki wyłania się ciepłe , promieniujące drewienko. Zapach mięknie, rozgrzewa się , subtelnieje. W miarę noszenia staje się słodszy i bardziej aksamitny...robi się na prawdę przyjemnie. Jakby dobrze wymasowane ciało poleć płynną , ciepłą, ciemną czekoladą.
Czekolada rozpływa się po skórze, rozgrzewa i relaksuje. Raz na jakiś czas Wenge pokazuje pazurki-jakaś przyprawowa nutka drażni nos i ożywia zapach ,żeby z tego rozluźnienia 'nosicielka ' nie usnęła. W tej fazie zapach jest dojrzały i najciekawszy. To jest ta fascynująca nutka w Black Cashmere,która łagodzi całość.

Potem przechodzi w słodkawy, drzewny akord na skórze i niestety traci na intensywności. Zostaje dyskretna , ciepła poświata. Coś intymnego i kobiecego. W takiej formie trzyma się na mnie dosyć długo.

W sumie Wenge nie ewoluuje specjalnie. Dużą zmianę odczuwam na początku-gdy drażniące ziołowe nuty ulatniają się z alkoholem. Potem zapach już tylko subtelnieje i 'mięknie'.

Całość kojarzy mi się z kobietą o śniadej cerze i ciepłych , dobrych oczach.
Kobieta uśmiecha się ,a jej uśmiech nie jest ni tajemniczy, ni kusicielski. Jest po prostu dobry i trochę rozczulony. Od razu wiadomo,że nie ma w niej nic niebezpiecznego. Nic czego trzeba by się bać.



Opakowanie-proste. Nic nadzwyczajnego.

Trwałość-ciężko określić. Gdyby liczyć tylko ten czas, w którym Wenge pachnie intensywnie, to wypadłoby kiepsko. Ale zostaje jeszcze ten czas gdy stopiony ze skórą, nadaje jej charakterystyczny posmak. Ta nutka pięknie dałaby połączyć się z innymi perfumami. Można próbować mieszać,ale jak dla mnie jest cudny 'w samotności'.

Gdzie pasuje-zapach dobry na chwile 'tylko we dwoje'. Nie przytłacza, nie ogłusza, nie odwraca uwagi...jest dyskretną ozdobą

Komu pasuje- zupełnie nie pasuje mi do 'rozszumianj' nastolatki. Raczej do kobiety dojrzalszej, potrafiącej docenić chwile ciszy i delikatnej przyjemności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz