piątek, 2 stycznia 2009

Demeter - Creme Brulee


Pierwszy słodziak, na którego się skusiłam z tego menu. Kremowy, słodki, lekko przypalony. Nie przypomina mi takiego typowego ,słodkiego ulepa [sam cukier, zero charakteru],ale ma w sobie jakąś drapieżną, dymną nutkę,która nadaje zapachowi charakteru.

Wąchając Creme Brulee prawie można ułożyć przepis na ten francuski deser [a przynajmniej wymienić część składników jakie w nim są -pomijając te wcale/mało aromatyczne jak np. mąka]-na początek uderza aromat waniliowy [nie sama wanilia,ale aromat waniliowy,bo z alkoholem :)].Po chwili czuć przypalony karmel. Nie słodki,ale lekko gryzacy, troszkę zwęgony. Wgryzając się wgłąb ciastka dochodzimy do śmietankowego, mlecznego środka,który z czasem coraz bardziej dominuje nad resztą składników.

Opakowanie- proste, jak każde z biblioteki Demeter. Jedyne co mi przeszkadza, to brak atomizera-przez to musiałam stopniowo przelewać do kupnych atomizerków [miałam wersje 15ml.Większe objętości są już z atomizerem]

Trwałość-całkiem solidna jak na EDC. We włosach potrafi utrzymywać się na prawdę długo. Na [mojej] skórze ok. 3-4 godziny. Przez pierwszą godzinę jest bardzo mocno wyczuwany przez otoczenie.

Gdzie pasuje?- zależy od sposobu użycia. Lekki ,słodki aromat we włosach pasuje praktycznie wszędzie [byle nie gryzł się z perfumami użytymi 'globalnie']. Użyty 'globalnie' nie pasuje raczej do pracy-wydaje mi się,że przez pewien czas od użycia byłby uciążliwy dla otoczenia.
Latem może być zbyt przytłaczający.

Dla kogo?- kobiecy. Mimo że teoretycznie zapachy z Demeter Fragrance Library to unisex'y, ten zapach zupełnie nia pasuje do mężczyzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz