czwartek, 29 stycznia 2009

Donna Karan - Black Cashmere







Czym jest dla mnie Black Cashmere? Jednym z zapachów, którego będę używać choćby rodzina się ode mnie odsuwała, znajomi zachowywali 'bezpieczną odległość' , a psy na mnie warczały...


Te perfumy nie są piękne 'obiektywnie' , nie są tworem dla mas jak niektóre inne twory Donny Karan [te wszystkie zielone, czerwone jabłuszka, o których zdecydowana większość ludzi powie 'ładny zapach']. Są chropowate, mocno przyprawione i lekko wiercące w nosie... niektórych to zauroczy, innych będzie drażnić,albo przyprawiać o ból głowy.

Pierwsza faza perfum na pewno nie jest jak kaszmir. Jest szorstka i trąca jak krótka, koźla sierść. Po nosie uderzają przyprawy i coś lekko gorzkawego. Coś pięknego [choć przeciwniczki zapachu pewnie już podejrzewają mnie o masochizm].
Potem robi się tylko lepiej-kaszmir cudownie mięknie i przytula ciepło do skóry[Czuję też przez krótki cza coś kwaskowego,ale to na mnie szybko mija]. Stapia się z nią , przyprawia...jeśli zapach może indywidualizować jednostkę, to właśnie to cudo zamknięte w czarnym kamyku ma taką moc. Jest wyjątkowy...ale wybredny :)

Gdybym miała 'ucieleśnić' Black Cashmere, przybrałoby postać fauna. Małego wrednego satyra z szorstką sierścią od pasa po kopytka,a od pasa w górę niewinnie uroczego...uroczego tylko z pozoru, bo gdy się taki zbliży nigdy nie wiadomo co zrobi, co szepnie na uszko i jak to się skończy...


Opakowanie-
piękne [nie powiem,że jak zapach, bo zapach jest jednak ładniejszy ]. Czerń pasuje do zapachu. Faktura trochę mniej, bo BC gładki i śliski nie jest ;)

Trwałość-
bardzo dobra.

Gdzie pasuje-
ja tam mogę nosić go wszędzie. Ale jakbym miała wybierać, to pasuje bardziej na wieczór . I to wieczór jesienny,albo zimowy. Najlepiej 'w trójkącie' z aromatyczną herbatą, ciepłym, czarnym swetrem i kominkiem naprzeciw [latem na lato i wiosnę i tak mogę polecić :P]

Komu pasuje-
kojarzy mi się z kobietami pewnymi siebie. I to nie tylko pewnymi siebie w sensie odwagi, ale i znającymi siebie-swoje zalety i wady...i potrafiącymi i zalety, i wady uczynić pociągającymi...

Nuty zapachowe:
szafran, przyprawy masala, biały pieprz, goździki, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, żarnowiec miotlasty, róża, etiopskie kadzidło, singapurska paczula, afrykańskie drzewo Wenge, drzewo miodowe, labdanum, wanilia, ambra, miód

2 komentarze:

  1. Świetnie piszesz o zapachach! A ten opis spodobał mi się szczególnie :) Lubię zapachy nie dla mas, ciekawe co napisałabyś o moim ukochanym Issey Miyake, Le Feu d'Issey...szkoda, że nie ma ich już w europie w sprzedaży :(

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wąchałam go :) Ale jak zdobędę próbkę, to obiecuję,że o nim też napiszę ;)

    OdpowiedzUsuń